Pomysł na wielkie pieniądze.
Dopiero co usłyszałem w radio polityka, który wydany wiosną pandemiczny zakaz wchodzenia do lasu tłumaczył tym, że nie tyle szło o nieobecność ludzi w lesie, co o to, żeby nie było tłoku na parkingach leśnych oraz w… środkach komunikacji miejskiej, którymi można dostać się do lasu.
Ten sam dostojnik państwowy wyjaśniał, że w słynnej ustawie o ochronie zwierząt wcale nie chodziło o ochronę zwierząt, ale o merytoryczną dyskusję i dalszą pracę w komisjach nad zagadnieniem.
Przypomniało mi się, w jaki sposób można się dorobić na polityce. Trzeba mianowicie kupować polityków za tyle, ile są warci. A potem sprzedawać ich za tyle, na ile się cenią.