Oprócz miłosierdzia Boskiego to jeszcze tylko głupota ludzka nie ma granic.
Trwa remont ulicy Warszawskiej w BB przy Sarnim Stoku. Wszystko jest dość logicznie zorganizowane. Jechać można tylko prosto albo w prawo. Lewoskręty są zakazane, o czym czytelnie informują znaki. Trudno ich nie zauważyć, bo wszystko tam raczej pełza niż jedzie.
Pokonuję to skrzyżowanie na Sarnim Stoku 4-5 razy dziennie w drodze do i z domu. Jeszcze nigdy, absolutnie nigdy nie zdarzyło się, żebym stojąc na światłach albo już ruszając nie spotkał desperata, usiłującego skręcić w lewo. Ile zatem jest takich przypadków dziennie? Problem w tym, że w lewo skręcić się nie da, bo jadą z przeciwka. Desperat powoduje więc, że za nim narasta lawina unieruchomionych, którzy chcą jechać prosto lub w prawo, ale nie mogą.
Kilka razy widziałem, jak inni kierowcy uchylali szyby i tłumaczyli. To działa. Wiele razy słyszałem polifonię klaksonów. Ale to nie działa.
Ja rozumiem, że w gąszczu pachołków, znaków i żółtych linii na asfalcie można się pogubić. Zrozumiem nawet, że ktoś bardzo chce albo jeszcze bardziej musi tam w tę ulicę po lewej. Ale kiedy widzę desperata zacietrzewionego i niewzruszonego w zamiarze lewoskrętu na przekór i wbrew wszystkiemu i wszystkim, utwierdzam się w przekonaniu, że oprócz miłosierdzia Boskiego to jeszcze tylko głupota ludzka nie ma granic.