Uśmiech polowy

Ewangelia to poważna sprawa. Więc nie wypada się głupkowato uśmiechać przy niej, zwłaszcza gdy czyta się ją głośno wiernym.

Jednak jest takie miejsce, wobec którego powieka mi drgnie i kąciki ust znacząco się unoszą. To fragment o tym, gdy Jezusowi nauczającemu w zatłoczonym domu donoszą: „Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą” (Łk 8,20).

To „na dworze” mnie – jako rodowitego Małopolanina – po prostu śmieszy. Jestem w mniejszości. Językoznawcy utrzymują, iż zdecydowana większość mieszkańców kraju nad Wisłą używa określenia „na dworze” (część z nich nawet „na dworzu”, co jest błędem). „Na polu” jest regionalizmem, ale – w opinii znawców – również dopuszczonym do użytku.

Ja „pole” mam w genach, podsycone mlekiem matki, ugruntowane domowym wychowaniem i szkolną edukacją. Moje serce jest „na polu”. Więc mnie śmiech nieco zbiera, gdy widzę i czytam, jak biblijny tłumacz stara się mnie przekonać, że Matka Boska być może jedynie na dworze.

Swoja drogą zastanawiają mnie meandry toku myślenia translatorów. I nawet podejrzewam ich o spisek anty-polowy. Bowiem w oryginale greckim Ewangelii jest użyte słowo „ekso”, które nie oznacza ani „pola”, ani „dworu” ale po prostu „na zewnątrz”. W Nowym Testamencie słowo „ekso” pojawia się ponad 60 razy. Na przykład rybacy po połowie wyrzucają złe (niekoszerne) ryby „na zewnątrz” sieci. W dzień sądu niektórzy będą stać „na zewnątrz” i kołatać do drzwi, proszą „Panie, otwórz nam!”. Wskrzeszając córkę Jaira Jezus usuwa gapiów na zewnątrz. I tak dalej. Piotr zaparłszy się Jezusa, wychodzi na zewnątrz i płacze. A więc pukający do drzwi, gapie od Jaira i skruszony Piotr jakoś nie muszą być „na dworze”, a Matka Jezusa i Jego bracia już tak. A może ci gapie oraz Piotr są zazdrośni o „dwór” – myślę sobie. I jak tu zachować powagę?