Wszystko o Wniebowzięciu

Wszystko, co tu zostanie przedstawione opiera się na Tradycji.

O kresie ziemskiego życia Maryi milczy Pismo Święte. Temat pojawia się u Ojców Kościoła ale dopiero w IV wieku. Święty Jan z Damaszku opisuje taką historię: w połowie V wieku cesarzowa Pulcheria kazała zbudować w Konstantynopolu kościół ku czci Matki Boskiej. W trakcie realizacji pomysłu napisała list do Juwenalisa – biskupa Jerozolimy – żeby jej przysłał relikwie Matki Boskiej do tego pięknego kościoła. A biskup jej na to, że on był chętnie to zrobił, tylko że relikwii nie ma, gdyż jej ciało zostało wzięte do nieba. Niedługo potem właśnie w Konsantynopolu jako pierwszym zaczęto obchodzić święto Wniebowzięcia. W VI wieku pojawiło się ono w chrześcijaństwie Zachodu. Jest też coś około 30 apokryfów – starożytnych pism pozabiblijnych – najczęściej zatytułowanych „Transitus” czyli „Przejście” opisujących wyłącznie Wniebowzięcie Maryi.

Umarła czy zasnęła?
Trudne pytanie. Chrześcijaństwo zachodnie bliższe opowiadało się za śmiercią i natychmiastowym wniebowzięciem. Na Wschodzie mówi się o Zaśnięciu, Przejściu albo Odpocznieniu: bo jakże to tak – nie mieć grzechu i umrzeć? A Matka Boska grzechu nie znała. Papież Pius XII ogłaszając dogmat o Wniebowzięciu (we Wszystkich Świętych roku 1950) napisał: „…Maryja, po zakończeniu ziemskiego życia z ciałem i duszą została wzięta do nieba”, nie rozstrzygając, czy to śmierć, czy sen. Zresztą: czy jest się o co spierać? Sen jest bratem śmierci. Jezus o córce Jaira mówi, że nie umarła, tylko śpi (Łk 8,52). A my na klepsydrach i nagrobkach nieraz piszemy: „zasnął w Panu”.

Kiedy?
Tradycja najczęściej mówi o 12 latach obecności Maryi w życiu Kościoła Apostolskiego, po upływie których ziemska pielgrzymka Maryi miała dobiec końca. A więc coś około roku 45 po narodzeniu Chrystusa. Oczywiście nie prowadzono wówczas ksiąg i nie wydawano aktów zgonu. Więc pewności nie ma. Święta Brygida ze Szwecji, która pielgrzymowała do Jerozolimy i miała wizje, twierdziła, że Matka Boska żyła jeszcze 15 lat po Wniebowstąpieniu Jezusa.

Gdzie? W Efezie?
Są dwie tradycje: Jerozolimska i Efeska. Efeska jest słaba. Mówi, że apostoł Jan zabrał Maryję udając się do Efezu. Miało to miejsce około 68 roku i Maryja musiałaby mieć wówczas już dobrze po osiemdziesiątce. W tym wieku taka podróż? Inni mówią, że zaraz przy okazji pierwszych prześladowań uczniów Drogi – a więc jeszcze w latach 30. – Jan miał zabrać Maryję do Efezu. Ale dlaczego akurat tam? Taki kawał drogi? To już prędzej do Egiptu – historia lubi się przecież powtarzać. Święty Paweł będzie później w Efezie, list do miejscowych napisze. Nie zająknie się o Janie i Maryi. Starożytni pielgrzymi będą pisać w pamiętnikach o grobie Jana w Efezie, a o Maryi się nie zająkną. Efez, to słaba tradycja, rozdmuchana przez uczestników Soboru Efeskiego (431), którzy uznali, że skoro miejsce ostatnich lat życia apostoła Jana nie budzi wątpliwości, to Maryja również tu musiała być. Chłopcy nie uwzględnili faktu, że Jan umarł podobno w bardzo podeszłym wieku, a Maryja była w wieku jego mamy, Salome, a może nawet starsza. Cóż, teologowie nie muszą się znać na historii ani demografii.

Mocniejsza jest tradycja Jerozolimska.
Od niepamiętnych czasów jako miejsce śmierci/zaśnięcia Maryi pokazuje się na Syjonie, w pobliżu Wieczernika. Tutaj najpierw był starożytny kościół – w zasadzie pierwszy kościół parafialny w historii, potem wzniesiono świątynię – Matkę wszystkich kościołów. Następnie przyszli muzułmanie, potem krzyżowcy, później znów muzułmanie – budowało się to i burzyło. Aż pod koniec XIX wieku cesarz niemiecki Wilhelm II kupił ten kawałek ziemi na Syjonie od Turków (bo Jerozolima wówczas do nich należała) i zbudował taki w sumie po niemiecku dość brzydki, choć monumentalny kościół, którym opiekują się benedyktyni. W podziemiach jest kaplica z rzeźbą śpiącej Maryi na środku. Dookoła są ołtarze zbudowane przez wiernych z różnych krajów – jest oczywiście i nasz, polski z Matką Boską Częstochowską. Jest też ołtarz węgierski, bo ich król – Istvan czyli Stefan – chyba jako pierwszy zawierzył Węgry Maryi Wniebowziętej. Potem zrobili to Hiszpanie i Francuzi. My – w sumie na szarym końcu, ale i tam będziemy chodzić napuszeni, że my to zawsze, względem Matki Boskiej pierwsi i najlepsi.

Grób Maryi?
Oczywiście, że jest. Na potokiem Cedron, u stóp Góry Oliwnej. Stoi człowiek na taki mostku nad doliną Cedronu (ten potok w sumie rzadko płynie, bo to wadi jest) i po prawej ma Bazylikę Narodów, czyli kościół upamiętniający modlitwę Jezusa w Ogrojcu, a po lewej – kościół grobu. Zbudowali go franciszkanie, ale później podebrali im go prawosławni Grecy. Wchodzi się na mały dziedziniec, na którym wałęsają się dostojnie bezpańskie kociska, a potem trzeba pokonać 48 marmurowych schodów w dół, po drodze mijając symboliczne groby Joachima i Anny, rodziców Maryi. Kiedy już się jest na dnie, trzeba skręcić w prawo, gdzie stoi – trochę jak w bazylice Grobu Pańskiego – mała kapliczka. Trzeba się schylić, wejść do środka i zobaczyć kamienną płytę, na której miało na krótko spocząć ciało Dziewica, nim zostało wzięte do nieba. Na Wniebowzięcie przychodzi tutaj procesja, pop stawia na płycie ikonę Odpocznienia, a potem daje ją wiernym do ucałowania. Na tej głębokości nie ma okien. Są tylko lampki oliwne i trochę światła sączy się przez wysoko położone, u szczytu schodów, drzwi wejściowe.

Dlaczego Zielna?
Skąd tradycja święcenia ziół, kwiatów i kłosów zboża 15 sierpnia? Wszystko przez Tomasza. Apokryfy – „Transitusy” – utrzymują, że anioł Gabriel przyszedł znów do Maryi, tylko przyniósł jej nie lilię – jak w Nazarecie – ale gałązkę palmową i powiedział, że za trzy dni umrze. To był akurat czas na pożegnanie z apostołami i znajomymi. Tylko Tomasza – podobnie jak w Wielkanoc wieczorem w Wieczerniku – zabrakło. Przyleciał zdyszany już po pogrzebie i zażądał otwarcia grobowca Maryi, bo on też się chce pożegnać. I kiedy otwarli, okazało się, że w grobie zamiast ciała, są tylko kwiaty i zioła, które Matka Boska zostawiła, żebyśmy dbając o zdrowie śmierci się nie dawali. W sumie to dobrze, że Tomasz się spóźnił, bo gdyby się nie spóźnił, to może do dziś byśmy myśleli, że Matka Boska w tym grobie leży (oczywiście żartuję).

W Czechach nie ma Matki Boskie Zielnej, tylko jest Matka Boska Korzenna. Ale to też łączy się ze zdrowiem i ziołolecznictwem. Niemcy też nazywają Wniebowziętą – Ziołową, Korzenną albo… Żytnią (Roggen-Marientag).

Ze świata
W Hiszpanii, po wypędzeniu Arabów z półwyspu, wszystkim katedrom nadano wezwanie Wniebowzięcia Matki Boskiej. U nas najstarsze kościoły też były pod tym wezwaniem, a dziś w Polsce jest ponad 600 takich świątyń.
Stolicą Paragwaju jest Asuncion – czyli Wniebowzięcie. A w Meksyku jest rzeka, która tak samo się nazywa. W kulturze języka hiszpańskiego jest to także chętnie nadawane imię żeńskie.
We Wniebowzięcie Maryi Kościół Ormiański rozpoczyna nowy rok liturgiczny, a nie – jak my – w pierwszą niedzielę Adwentu.
W Cerkwi Prawosławnej Wniebowzięcie / Zaśnięcie Bogarodzicy jest jednym z 12 prazdników – największych świąt (zilustrowanych na cerkiewnym ikonostasie). Obchodzi się je – w przeliczeniu na nasz kalendarz gregoriański – 28 sierpnia ( w kalendarzu juliańskim to oczywiście 15 sierpnia).

Z kalendarza
Teologia uczy, że Maryja jest pierwszą uczennicą swojego Syna, idącą za Nim i naśladującą Go. Zatem święta Maryjne, umieszczone w kalendarzu liturgicznym, naśladują święta Pańskie. Mamy Boże Narodzenie (25 grudnia) i Narodzenie Maryi (8 września), Zwiastowanie Pańskie (Poczęcie Jezusa – 25 marca) i Niepokalane Poczęcie Maryi (8 grudnia). Skoro jest Wniebowstąpienie Pańskie, musi też być Wniebowzięcie. Przecież to logiczne.