To co dla larwy wydaje się beznadziejnym końcem, dla nas jest motylem.
Dlatego wszystkie te papilliony, farfalle, vlindery, sommerfugle i baterflaje w sztuce religijnej nawiązują do prawdy, że życie wierzących zmienia się, ale się nie kończy.
Tak jest z Madonną della Farfalle – Madonną z Motylem – Francesco di Gentile. Motylowa Madonna ma śliczne oblicze, migdałowy obrys kasztanowych oczu – na poły smutnych i zmęczonych, filigranowe brwi, malinowe usta i krągły podbródek, długie palce, które lekko trzymają Dzieciątko i kurczowo zaciskają się na księdze. Nie umiem się nie uśmiechnąć zerkając na oblicze Dzieciątka, które najwyraźniej wszystkiego ma już serdecznie dość, a zwłaszcza pozowania guzdrzącemu się malownikowi. Może dopiero co Mama Je nakarmiła, odbiło się chłopakowi i zaraz uleje? Albo może zapada powoli w poobiednią drzemkę i zaraz zamknie powieki, tylko jeszcze zaszczyci nas jednym przelotnym wejrzeniem?
Stastyczną pozę ożywia motyl – żeglarek zwany też paziem żeglarzem. Z jakiego powodu Francesco jego wybrał a nie okazalsze go kuzyna – pazia królowej? Zapewne dlatego, że nie był mocny w malowaniu chmur. I te wyszły mu bardziej podobne do morskich fal spienionych, niż bufiastych obłoków. Więc wybór mógł paść jedynie na żeglarka.
Mistrze pędzla nie stronią od ukazywania Matki Boskiej z Dzieciątkiem w barwnych okolicznościach przyrody, w których pojawiają się przedstawiciele flory i fauny wszelakiej. Ile razy znajduję wśród nich motyla, moje myśli krążą nie tylko wokół spraw życia i śmierci, przemiany i wieczności. Znajduję bowiem w ich rozpiętych skrzydłach także lekcję spokoju: człowiek ugania się za szczęściem jak za motylem i uchwycić go nie potrafi, bywa zaś, że gdy tylko się uspokoi, przystanie na chwilę, szczęście niczym motyl nie wiadomo skąd, jak i z jakiego powodu przysiądzie nieoczekiwanie na ramieniu albo wyciągniętej dłoni. Madonna z motylem daje lekcję: zwolnij, zatrzymaj się na chwilę…