Portmonetka

Wiadomo, że pieniądze wymyślili Fenicjanie. Nie wiadomo tylko, dlaczego wymyślili ich tak mało…

Jednak bez względu na ilość te pieniądze trzeba było jakoś mieć przy sobie. Pozwólmy sobie zatem na mały przegląd nosideł gotówki.

Tytułowa „portmonetka” narodziła się we Francji. Jest dzieckiem słów „porter” – nosić i „monnaie” – pieniądze. Tymczasem jako pierwsi skórzanych mieszków do noszenia i przechowywania gotówki używali już 700 lat przed Chrystusem Grecy.

Swoje woreczki na gotówkę mieli później także Turcy. Ich pojemniki były bogato zrobione wyszywaniami i haftami. Miały jeszcze tę niezwykłą właściwość, że były identycznej wielkości i mieściły dokładnie 500 piastrów tureckich. Swoją portmonetkę Turcy nazywali „kies”. Dzięki rozlicznym kontaktom handlowym tudzież Wiktorii Wiedeńskiej słowo to upowszechniło się rodzimej polszczyźnie jako „kiesa”. Król Jan III Sobieski w zdobytym obozie tureckim pod Wiedniem złupił 2000 kies czyli okrągły milion piastrów. Puścił je w obieg tak skutecznie, że do dziś u nas niejeden dna o nabijanie kiesy. Zresztą od tureckiej „kiesy” mamy też w języku polskim naszą „kieszeń” – czyli odpowiednio uformowany schowek na kiesę w jakiejkolwiek części garderoby.

Może z wyjątkiem bielizny. Choć kiedyś na jednej z pielgrzymek miałem taki przypadek, iż pewna zacna dama zawiniątko wówczas jeszcze lirów włożyła sobie – dla bezpieczeństwa – w dekolt. I w metrze rzymskim ją okradli. Gdy spytałem, czy nie czuła, że ktoś ją obmacuje, odpowiedziała, że tak, ale miała nadzieję, że to w uczciwych zamiarach…

Żeby nie było, że wszystkie portmonetki i kiesy mamy zza granicy, trzeba wspomnieć też nasze swojskie „kalety”. To były skórzane torby na pieniądze, znane już w czasach jagiellońskich. Stąd mamy „kaletników” czyli rzemieślników wyrabiających skórzane torby i inne przedmioty. Kalety bywały nie tylko skórzane ale także aksamitne i zamszowe, często bogato haftowane. Nosili je panowie i panie. Nie zawsze pełne, czasem nawet puste, żeby stwarzać choć pozory majętności.

Chociaż jak teraz myślę, wydaje mi się, że i owe „kalety” mogą mieć swoje źródło w arabskiej „charicie”. Charita była też torbą skórzaną. Jej nazwa pochodziła od czasownika „charat”, który znaczy „odzierać ze skóry”. Stąd być może nasze określenie „poharatać” czyli zranić się – o „harataniu w gałę” nie wspominając. Arabska „charita” zabrzmiała w naszych uszach jako „kalita” albo „kaleta” i tak już pozostała.

Niemcy chowali gotówkę w trzosie, który zadomowił się i u nas. Był to podłużny worek wiązany wokół bioder albo pas składany na pół wzdłuż, który udawał połączenie współczesnej nerki i kieszeni. Nazwa „trzosa” bierze się z niemieckiego „strotzen” – obfitować w coś, kapać złotem.

Od XVII wieku mamy sakiewki – niewielkie woreczki dziergane na drutach albo szydełku (kiedyś mówiono na nie „haczyk”). Często matki dawały je w prezencie synom, a narzeczone oblubieńcom. Sakiewki szybko się zużywały. Więc rychło ustąpiły miejsca trwalszym, wspomnianym już portmonetkom, wykonywanym z jakieś ciemno barwionej, niebrudzącej się skóry. Bardzo często w kształcie podkowy, bo ta przynosi szczęści. Nie zrobiły aż tak zawrotnej kariery banknotówki, wypierane przez portfele z miejscem na absolutnie dominujące dziś kardy płatnicze. Choć i ich żywot niepewny jest, skoro n horyzoncie pojawiają się zastępy blików, tudzież płatności smartfonem albo zegarkiem, choć te ostatnie etymologicznie nic wspólnego z pieniędzmi nie mają.