O Balzacu mówią, że nie tyle był uzależniony od kawy, co nią opętany. Biografowie twierdzą, że w porywach dochodził do 50 filiżanek boskiego napoju dziennie. A w życiu pochłonął co najmniej 50.000 filiżanek kawy.
Honoriusz był perfekcjonistą. Używał tylko jednego gatunku papieru oraz jednego rodzaju piór. A czarną ambrozję pijał z szykowanej według ściśle przestrzeganej procedury mieszanki, obejmującej trzy jednakowe części kawy Bourbon, Zielonej Martyniki i Mokki. Poszczególne gatunki nabywał w różnych – zawsze tych samych – -sklepach rozsianych po całym Paryżu. Na wędrówkę musiał poświęcić całe pół dnia.
Miał takie dni twórczego ciągu, że jedyny jego posiłek stanowiły jajka na twardo i kawa. Dopiero po zakończeniu kolejnego dzieła raczył się obfitym posiłkiem.
Pod koniec życia skarżył się na bóle żołądka i kołatanie serca. Ale największym jego największym zmartwieniem było to, że kawa nie działa już tak jak dawniej i jej codzienna porcja pozwala mu pisać jedynie… 15 godzin na dobę. Kiedyś mógł więcej.
Przy okazji: Balzac był absolutnym wrogiem tytoniu. Uważał – iż w przeciwieństwie do kawy – niszczy ciało, atakuje rozum i otępia całe narody.
Jest na świecie spora liczba kawiarni, które nazywają się „Balzac Coffe” (np. w Gdańsku), podobnie jak działające od 30 lat w Kanadzie przedsiębiorstwo obrotu kawą.
[foto z sieci: HB i jego kawiarka]