…czyli skąd się wzięła nazwa Kanaan i co ma wspólnego z Herkulesem i jego psem.
Blisko brzegów Morza Śródziemnego żyją ślimaki zwane szkarłatnikami. Jeżeli komuś ślimak kojarzy się z poczciwcem przepadającym za pierogami z serem, to w przypadku szkarłatników musi zrobić remanent w skojarzeniach. Są to bowiem drapieżne wredziole, które polują na krewetki i małże. Nie, żeby rzucały się na swoje ofiary. Technikę mają inną: przywierają swym kleistym cielskiem do skorupki małża. Ryj mają taki, jak miniatura kombajnu węglowego, dzięki czemu potrafią „wywiercić” w skorupce małża idealnie okrągły otworek. Następnie w te otworek wciskają ów ryj paskudny i zaczynają powoli wysysać małżową egzystencję. Najlepsze jest to, że taki małż niemalże nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest zjadany, bowiem szkarłatnik obezwładnia czy też znieczula go specjalną wydzieliną w kolorze purpury. I to jest właśnie to, na czym szczególnie zależy wytwórcom purpurowego barwnika. Nie muszą jednak podawać małży czy krewetek swoim pupilom. Wystarczy że będą je odpowiednio nękać i niepokoić. Szkarłatniki bowiem wydzielają ów „atrament” nie tylko podczas komsumpcji, ale również wtedy, gdy są drażnione albo atakowane. I tu zaczyna się historia z Herkulesem.
Hercio poszedł sobie w odwiedziny do nimfy o imieniu Tyros. Umyślił sobie, że pójdzie plażą, bo bliżej. Towarzyszył mu pies, który brodząc przy brzegu znalazł ślimaka szkarłatnika. Obwąchał, kłapnął zębami, zasmakowało mu, więc zeżarł dziada, na co Herkules nie zwrócił szczególnej uwagi. Dopiero, gdy stanęli w nimfinych progach, Tyros klasnęła z radości:
– Popatrz, Herciu, jaki twój pies ma fioletowy jęzor! Jaki piękny kolor! Ach, gdybym miała suknię tej barwy… – westchnęła.
I co chłop miał zrobić? Nałapał ślimarów, powygniatał, wtarł to w jakąś kieckę. I nimfa była rada.
Molestowaniem szkarłatników na skalę przemysłową zajmowali się mieszkańcy Krety oraz Fenicjanie. Wytwarzano ją w miejscowościach znanych z Biblii: w Sarepcie, w Tyrze i Sydonie. Co więcej: sama nazwa „Kanaan” pochodzi od akadyjskiego słowa „kinahhu”, które oznacza zabarwioną na czerwono wełnę.
Najciekawsze jest to, że znieczulająco-paraliżująca wydzielina szkarłatników zrazu jest bezbarwna. Dopiero pod wpływem światła staje się stopniowo: żółta, zielona, niebieska, lawendowa, fioletowa i czerwona.
Odkrycie purpurowego barwnika przez Herkulesa uwiecznił mistrz Rubens na jednym ze swoich ostatnich obrazów. W zasadzie wszystko jest OK. Z jednym drobnym wyjątkiem: psina kładzie łapę na skorupie łodzika, a nie szkarłatnika. To też ślimak, tylko trochę inny, bezbarwny.