Zawsze myślałem, że ubodzy, to ci, którzy nic nie mają.
Kolega jeden pochwalił mi się kiedyś:
– Powiedziałem dziś super kazanie. Że bogaci powinni dawać biednym. O ile mi wiadomo, kazanie to odniosło połowiczny sukces. To znaczy: ubodzy gotowi są już brać…
To wcale nie jest takie głupie.
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,3).
Zawsze myślałem, że w pierwszym z Ośmiu Błogosławieństw chodzi o biednych – tych, którzy nie mają.
Dziś mnie „oświeciło”: ubodzy, to ci, którzy potrafią brać, są gotowi przyjąć i godni, żeby otrzymać.
I nie chodzi tutaj o pieniądze. W każdym razie – nie tylko. Raczej o mądrość, łaskę, miłość, piękno. I tym podobne sprawy. Może tego wszystkiego brakuje nam tylko dlatego, że nie umiemy brać. A nie umiemy brać, bo nie jesteśmy wystarczająco ubodzy.