Lubiła się podobać. Najpierw ludziom. Potem Niebu samemu.
Do Krakowa z rodzinnego Sieprawia – to dosłownie o rzut beretem – zaciągnęła ją siostra. W domu raczej biednego kowala i córki piekarza rodem z Sułkowic było raczej biednie. Więc dziewczyny poszły na służbę do państwa. Starsza Teresa ustatkowana, poważna i pobożna. Młodsza – Anielcia – miała w głowie tylko stroje i fryzury. Skądinąd nie można odmówić jej urody i ujmującego sposobu bycia. Tereska miała z nią niejakie strapienie z tego powodu. Bała się, że miasto ją uwiedzie, że wykorzysta naiwność, a potem wypluje i zapomni.
– A któżby na mnie popatrzył, gdybym się nie ubrała? – buntowała się Anielka i tłumaczył siostrze: – Bo ty się śpieszysz do nieba jak kurier. A ja, to tak pomalućku, pomalućku…
Z Tereskowym pośpiechem do nieba miała rację. Starsza o osiem lat siostra zmarła nagle, ledwie Anielka skończyła osiemnaście lat. To był wstrząs. Może pod jego wpływem coraz częściej słyszała wewnętrzny głos: Dokąd biegniesz i komu chcesz się przypodobać?
To, co przeżyła przy grobie siostry, nie było jakimś wielkim nawróceniem. Z chęci podobania się nie wyrosła nigdy. I nawet przerzucając się na stonowany ubiór – odtąd nosiła się tylko na czarno, najwyżej z bluzką białą, zapiętą pod szyją i koniecznie z kołnierzykiem – pozostała zawsze elegancką.
– Pan Jezus lubi ludzi schludnych i czystych – to było jej życiowe motto.
Wysmakowana elegancja przysporzyła jej chyba nieoczekiwanie więcej adoratorów, niż wcześniejsza krzykliwa garderoba. Umizgiwali się do niej sklepowi subiekci. Czasami musiała chwytać za pogrzebacz, by wybić z głowy amory gościom państwa, u których służyła. Raz na Plantach puścił się za nią jakiś wyfiokowany dandys. Na szczęście z alejki z boku wyłoniły się na szczęście jakieś dwie damy. W ich obecności rzuciła natrętowi w twarz:
– Masz pan rozum?
– A jakże. I to jaki! – napuszył się absztyfikant.
– To kieruj się pan rozumem, a nie naturą i namiętnościami.
Wszystkie hagiografie podkreślają pobożność Anieli Salawy: że Pan Jezus do niej mówił, jak do siostry Faustyny. Nawet podczas tańca na weselu:
– Tak się bawisz? A mnie samego zostawiłaś w kościele, opuszczonego od wszystkich?
Podobno była duszą towarzystwa. I nie odpuściła żadnemu weselu, na które ją zaproszono. Ale od tego czasu już nigdy nie dała się poprosić do tańca.
Wspominają pobożni autorzy o zamiłowaniu do adoracji, o tercjarstwie franciszkańskim, o umiłowaniu nabożeństwa do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Nie pomijają jej jałmużnictwa i pielęgnacji wojaków rannych podczas działań pierwszej wojny światowej. Niewątpliwe – oprócz pobożności i miłosierdzia – jest jej cierpienie. Skończyła życie w wieku zaledwie czterdziestu jeden lat z powodu stwardnienia rozsianego. Jest też patronką cierpiących na to schorzenie. Do SM dołączyły gruźlica i rak żołądka. Podobno gruźlicą zaraziła się od tych nieszczęsnych wojaków w krakowskim lazarecie. A z rakiem historia była taka, że spotkała na ulicy żebrzącego biedaka, którego wyrzucono ze szpitala z rakiem czy wrzodami żołądka, bo już nie było dlań ratunku. Człowiek był z tym wszystkim niepogodzony. Weź mu, Panie, to cierpienie, którego nie umie znieść, daj je mnie! – miała się modlić. I Niebo ją wysłuchało. A człowiek ów miał ozdrowieć. Może to tylko pobożna opowieść, któż to wie? W każdym razie gdy ktoś jej współczuł, uśmiechała się tylko: czuję, że mi absolutnie nie wolno pragnąć łatwiejszej drogi.
Pochowano Anielę Salawę na Rakowicach. Po wojnie książę kardynał Sapieha kazał ją ekshumować. Dobrze zachowane kości złożono w kaplicy Męki Pańskiej u franciszkanów, naprzeciw krakowskiego pałacu biskupów. Zaczęto zbierać dowody świętości Salawy. Materiał przesłano do Rzymu. Utknęły na dziesięciolecia w archiwach. Dopiero Jan Paweł II je wydobył na światło dzienne. Po zakończeniu procesu osobiście beatyfikował Anielę na krakowskim rynku w 1991 roku. A jej relikwie wyjęto znów z podziemi i umieszczono u franciszkanów w specjalnym ołtarzu.
– Żyję, bo każesz, umrę, kiedy chcesz, zbaw mnie, bo możesz – Najwyższy wysłuchał Jej modlitwy.
Tak do kalendarza świętych trafiła kobieta – dziewczyna z Sieprawia, służąca z Krakowa – która chciała się podobać: najpierw tylko ludziom, a potem Niebu samemu.
[foto: ołtarz bł. Anieli Salawy u franciszkanów w Krakowie]