KRAWIEC

Został papieżem z powodu veta krakowskiego kardynała.

Czy w życiu świętego papieża można znaleźć sensacyjne fakty? Tak, przynajmniej trzy – gdy idzie o świętego Piusa X.

Na chrzcie nadano mu imiona Józef Melchior. Nazywał się Sarto. To po włosku znaczy „krawiec”. Przez wiele lat krążyła w świecie legenda, że jego ojciec – Jan – był polskiej narodowości, mieszkał w Boguszycach nieopodal Gliwic i na początku XIX wieku uciekł do Włoch przed służbą wojskową. Tutaj zmienił personalia – a właściwie tylko przetłumaczył – na Giovanni Sarto i pracował jako listonosz. Żeby jednak jakoś dobrze wypaść z tym nazwiskiem ożenił się ze szwaczką Małgorzatą, awansując ją do miana Krawcowej. Legenda dość długo cieszyła się wdzięcznym autorytetem, dopóki nie zebrali się uczeni historycy i w 2013 roku w Opolu odbyli kongres, w wyniku którego ogłosili oficjalnie, że Pius X żadnych polskich korzeni nie miał, a jedynie włoskie, zaś legendy o śląskim pochodzeniu między bajki włożyć należy.

Józio Sarto lubił, gdy babcia Paulina zabierała go do kościoła. Stawał okoniem jedynie wobec faktu, iż ksiądz odmawia mu komunii świętej ze względu na małość jeszcze. Raz po nabożeństwie wykrzyczał proboszczowie, że to niesprawiedliwe, żeby dzieciom nie wolno było przyjmować Pana Jezusa. Nie pomogło babcine szarpanie za rękę, żeby się uspokoił. Ale proboszcz był wyrozumiały, uśmiechnął się życzliwie i powiedział z przekąsem, że to Ojciec święty ustala i jak sobie Józik sam zostanie kiedyś papieżem, to może w kwestii komunii dzieci poczynić zmiany, jak mu się tylko spodoba, hahaha! Taki dżołk. Ale Józik odbił piłeczkę. Został – choć nie od razu – papieżem i obniżył wiek dzieci komunijnych, a nawet wymyślił wczesną komunię świętą dla maluchów. I zniósł przepis, który nakazywał, by przed każdą komunią iść do spowiedzi, a po spowiedzi iść tylko raz do komunii, a potem znów się spowiadać. Ale nic by z tego nie było, gdyby nie bunt krakowskiego kardynała i cesarza Franciszka Józefa I.

W lipcu 1903 roku umarł papież Leon XIII. W ostatnim dniu miesiąca rozpoczęło się konklawe. Kardynałowie oddawali głosy siedem razy. Pierwsze głosowanie wygrał kardynał Rampolla – sekretarz poprzedniego papieża. Wygrał, ale nie miał wystarczającej większości, by objąć tron papieski. Sytuacja powtórzyła się nazajutrz. 2 sierpnia przed głosowaniem głos zabrał kardynał krakowski Jan Puzyna i w imieniu cesarza Franciszka Józefa I zgłosił… sprzeciw wobec kandydatury Rampollego, powołując się na „starożytne prawo i przywilej” tak zwanej „ekskluzywy”, czyli wyłączenia z grona kandydatów kogoś nieodpowiedniego w mniemaniu władcy Austrii, Hiszpanii albo Francji. Z owego przywileju na przestrzeni niespełna trzystu lat korzystali władny owych krain siedmiokrotnie. Kilku kardynałów zaklaskało, hierarcha z Francji nawet krzyknął „brawo!”, ale dziekan kolegium oznajmił, że informacja Puzyny nie będzie brana pod uwagę. Efekt był taki, że przy następnym głosowaniu Rampolla otrzymał jeszcze więcej głosów i prawie wygrał wybory. Prawie. Bo w następnym głosowaniu nieznacznie wyprzedził go już Sarto, a 4 sierpnia w porannej turze nasz „Krawiec” pokonał Rampollę z kretesem. A kiedy został papieżem zaraz w 1904 roku zniósł prawo ekskluzywy, żeby sytuacja już nigdy w przyszłości się nie powtórzyła.

Przy okazji ośmielę się puścić w obieg jeszcze dwie plotki. Pierwsza – to powód ekskluzywy austriackiej wobec kardynała Rampolli – miała nim być rzekoma przynależność albo przynajmniej cicha sympatia wobec loży masońskiej. Druga dotyczy procesu beatyfikacyjnego ks. Piotra Skargi. Przy okazji jego ekshumacji w roku 1912 pojawiła się plotka, iż szczątki znanego kaznodziei były w nieładzie, palce zagryzione między szczękami – co miałoby wskazywać na pochowanie w letargu: że się Skarga w trumnie obudził i umarł powtórnie w męczarniach wielkich. Plotkę tę powielił potem niechcący profesor Tazbir (od czego się zresztą odciął) oraz… KULowska Encyklopedia Katolicka (tom 18. z roku 2013, o zgrozo!). A kręgi spiskowych teorii dziejów podejrzewały, że plotka o letargu Skargi to coś w rodzaju odwetu za ekskluzywę kardynała Puzyny. Kto tam wie?