Z grupa pielgrzymów zajrzeliśmy do podtarnowskiej Zabawy.
Tu w kościele w podołtarzu są relikwie Błogosławionej Karoliny Kózkówny, pokłutej bagnetem i usieczonej szablą ruskiego żołnierza 18 listopada 1914 roku – dokładnie pół roku po tym jak przystąpiła do bierzmowania.
Na cmentarzu obok kościoła jest pomnik ofiar wypadków drogowych. Wygląda jakby ktoś kawałek jezdni postawił na boku. Na białym tynku z blachy nierdzewnej zrobiono wykres pracy serca – pęknięty, urywający się znienacka. Jak życie tych, którzy wyszli z domu, rzucili krótkie cześć albo zwykle do widzenia. Mieli wrócić ale nie wrócili. Zginęli na drodze.
Przechodzi się przez ten pomnik. Wąsko, kręto, co dwa kroki trzeba się schylić. Na oblej ścianie dziesiątki, setki krzyżyków z nierdzewki. Na każdym imię, nazwisko, wiek, data śmierci i nazwa miejscowości, gdzie zdarzył wypadek, który jak nożem uciął kardiogram.
Biegnę wzrokiem. Wyławiam krzyżyk: Bielsko-Biała, żeńskie imię i nazwisko, wuek: 20 lat, wypadek zdarzył się w 2014 roku. Pokazuję idącym za mną, oni następnym. Dalej jest jeszcze kilka krzyżyków z sąsiednich miejscowości.
Po wyjściu staje przede mną pani B. Zrobiła zdjęcie tego krzyżyka z Bielska-Białej.
– To była koleżanka córki – mówi. Siedziały w jednej ławce.
Opowiada szczegóły wypadku. Pojazd marzeń kupiony za ciężko zarobione w wakacje pieniądze. Uderzenie w słup. Niejasne okoliczności, bo żaden inny uczestnik ruchu ani prędkość. Nie zawsze wszystko jest takie oczywiste.
Wypadek zdarzył się zaraz po maturze.
– Córka poszła potem do szkoły odebrać jej świadectwo…
Tuż za cmentarzem jest łąka usiana kamiennymi krzyżami. Na każdym lista nazwisk i następnych bolesnych wspomnień