– Nawet ostatnie drzewo w lesie zagłosuje na siekierę. Bo myśli, że skoro siekiera ma trzonek z drewna, można ją traktować jak swoją.
– To wbrew pewnemu staremu midraszowi. Kiedy Najwyższy stworzył drzewa, te zwróciły się do Niego z pretensjami, że uczynił także żelazo, które zagraża ich życiu. – Żelazo wam nie będzie groźne – uspokoił je Najwyższy – dopóki żadne z was nie da mu drewna na rękojeść.
– Moje myśli przy urnie też szły lasem, borem. Zygmunt Stary urządził w Puszczy Niepołomickiej łowy na niedźwiedzia umyślnie sprowadzonego tutaj z litewskich kniei. Miś zanadto wypłoszony wyskoczył z leśnej gęstwy i rzucił na konia, na którym akurat królowa Bona siedziała. Nim go zadźgano na śmierć obalił rumaka, a upadek spowodował, iż królowa uszczerbku na zdrowiu zaznawszy poroniła dziecię, które nosiła w swym łonie. Błazen Stańczyk rzecz krótko skwitował: marny to gospodarz, co niedźwiedzia z lasu na własną szkodę wypuszcza.
– Cóż, błaznowi wolno powiedzieć to, o czym wszyscy wiedzą i wszyscy milczą. Podobnie jak drzewa, które rozmawiają tylko z Najwyższym.