Skąd się wzięło puste miejsce przy wigilijnym stole?
To jedna z tych tradycji, której autor i pochodzenie pozostają w ukryciu. Choć istnieją pewne zaskakujące zbieżności o podłożu biblijnym.
Gdy chodzi o adwentowe postaci biblijne na pierwszym miejscu trzeba postawić Izajasza. W kościele niemal codziennie czyta się jakiś fragment z jego proroctwa. Intensywnie pojawia się także postać Jana Chrzciciela a wraz z nim także proroka Eliasza.
Eliasz żył ponad 800 lat przed Chrystusem. Zajmował się głównie łajaniem króla Achaba z powodu bałwochwalstwa. Żona króla Jezabel była z tego powodu strasznie cięta na proroka. Wypisz wymaluj jak sprawa z Herodem, Herodiadą i Janem Chrzcicielem. To klasyczny przypadek, kiedy coś ze Starego Testamentu pojawia się potem w niemal identyczny sposób w Nowym. Z tego powodu Eliasz sporą część życia spędził na pustkowiu, nieopodal Jordanu (znów jak Jan Chrzciciel). A kiedy pojawiał się w bardziej zaludnionych rejonach, to jedynie po to, żeby w czasie suszy ocalić od śmierci głodowej pewną wdowę a następnie wskrzesić jej syna, tudzież dla pokonania w pojedynku na ofiary kapłanów bożka Baala i wycięcia ich w pień. Zakończył swoje życie w ten sposób, że został uniesiony na wozie ciągnionym przez ogniste rumaki do nieba, co (w wielkim skrócie) było zapowiedzią wniebowstąpienia Jezusa. Obaj spotkali zresztą podczas przemienienia Jezusa na górze (także w towarzystwie Mojżesza).
Eliasz nieco zrzędliwy był. A to miał już dość wszystkiego i w czas prześladowania chciał umrzeć. Ale Najwyższy był innego zdania. Innym razem znów skarżył się Panu Bogu, że jego rodacy lekce sobie ważą przykazania i wiarę, że nie zachowują nawet tak elementarnych zwyczajów, jak obrzezanie. I po uniesieniu do nieba Pan Bóg miła już dość tych narzekań. Nakazał Eliaszowi i od tej pory musi się pofatygować na ziemię, żeby uczestniczyć w każdym, gdziekolwiek odbywającym się obrzezaniu żydowskiego chłopca w ósmym dniu po narodzinach. Na tę okoliczność podczas uroczystości zostawia się puste miejsce – najczęściej ozdobne krzesło, fotel albo nawet sofę – „dla Eliasza”. Kiedy już dokona się obrzezania, niemowlę kładzie się na chwilę na tym krześle. I mówi się, że daje się je potrzymać Eliaszowi na kolanach. Niech zobaczy, że z tym przestrzeganiem przykazań nie jest tak źle, że wypełnia się Prawo, że oto kolejny chłopiec został włączony we wspólnotę Przymierza.
Puste krzesło dla Eliasza pozostawia się także podczas najważniejszej żydowskiej kolacji w roku: sederu czyli wieczerzy paschalnej. Robi się przy tym taką specjalną inscenizację. Kiedy już wieczerza sederowa dobiega końca napełnia się winem kielichy po raz piąty (pamiętacie – we Mszy świętej kapłan mówi o Jezusie: podobnie po wieczerzy wziął kielich…; Wieczerza Pańska była taką właśnie uroczystą kolacją sederową). Napełnia się też pusty kielich przy pustym miejscu dla Eliasza. I wtedy wysyła się dzieci, żeby poszły otworzyć drzwi dla proroka – gdyby Eliasz przyszedł. Nim wrócą część wina z Eliaszowego kielicha wlewa się na powrót do dzbanka. Dzieci wracają, a dorośli mówią im: zobaczcie, Eliasz już był i napił się trochę wina. To tak, jak z naszym Aniołkiem, Mikołajem czy Gwiazdorem. I kto wie, czy puste miejsce przy naszym wigilijnym stole nie jest kalką tego Eliaszowego zwyczaju, choć różnie się je interpretuje: jeszcze niedawno traktowano je wyłącznie jako miejsce dla niespodziewanego gościa, dziś częściej upatruje się w nim symbolu obecności tych, których nam przy wigilijnym stole brakuje.
A tradycji żydowskiej Eliasz ma ten sam etat, co nasz święty Piotr: jest strażnikiem bram Raju, kronikarzem zapisującym w księdze dobre uczynki, przewodnikiem wprowadzającym dusze do nieba. Najwyższy często posyła go na ziemie, by wspomagał ludzi w potrzebie. No i oczywiście jest na każdej uroczystości obrzezania i nadania imienia, a w wieczór święta Paschy do każdego domu zagląda na kieliszek wina. Eliasz przyjdzie na ziemię – mówią rabini – żeby ogłosić nadejście Mesjasza. Zrobi to trąbiąc na rogu tego samego barana, którego Abraham złożył w ofierze w zastępstwie swojego syna Izzaka (Eliasz miał też kożuch z tego samego barana wyprawiony).
Jest taka anegdota: kiedyś pewien uczony mąż spotkał Eliasza, który akurat przyszedł na ziemię w jakiejś sprawie. Spotkał go na ulicy, wśród ludzi. I zapytał kto z nich na pewno pójdzie do nieba. Eliasz wskazał mu: ten i ci dwaj. „Ten” był dozorcą więzienia, a „ci dwa” to byli uliczni trefnisie, tacy współcześni kabareciarze albo stendaperzy. Dlaczego oni? – zdziwił się rabin. Bo dozorca więzienia dba o moralną poprawę przestępców, a ci dwaj robią wszystko, żeby wnieść w życie ludzi odrobinę uśmiechu i podnieść ich na duchu.
Fajne historia, co nie? Dlatego jeśli przez cały rok nie robisz nic innego, poza upominaniem swoich bliskich w imię dbałości o ich moralność, to choć w czasie Świąt postaraj się wnieść w ich życie odrobinę radości i podnieść ich na duchu. A nie, że wszystko ciągle źle i nie tak.
[Obrazek: Paolo Fiammingo – Pan nakazuje Eliaszowi udać się do Sarepty (do tej wdowy z synem)]