Czyli rzecz o tym, jak nawet Wyspiański nie zdołał zminiaturyzować Pana Boga.
Krakowski profesor Julian Nowak – lekarz, mikrobiolog i premier (1922) – był przyjacielem i mecenasem Stanisława Wyspiańskiego. Pewnego razu poprosił, by ten zrobił mu miniaturę witraża „Bóg Ojciec” – tego, którym wypełnił okno w Bazylice Franciszkanów. Trochę czasu minęło. Więc delikatnie przypomniał swoją prośbę mistrzowi.
– Zrobiłem tę miniaturę – przyznał się Wyspiański. – Alem ją zniszczył. Bo mi się nie podobała. Co jest wielkie, nie może być małe…
Na szczęście Staś sprostał innej prośbie Nowaka i odmalował wnętrze domu Towarzystwa Lekarskiego w Krakowie. A w tutejsze okno włożył witraż „Apollo – Układ Kopernikański”. Apollo jest ukazany jako Bóg Słońca – Helios (takie to trochę pomieszane, jak to u Stasia). Na plecach ma przywiązaną harfę – symbol unieruchomienia. To odniesienie do Kopernika, który „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”. A dookoła Apolla są symbole siedmiu planet. Ale nie tak, jak faktycznie w Układzie Słonecznym, tylko po Wyspiańskiemu: chłopy po prawej, a baby po lewek. To też jakiś przyczynek do pierwiastków męskiego i żeńskiego, operujących we Wszechświecie. Ach ten Staś.