Poprosił, żebym odprawił mszę za jego zmarłą żonę. I za Ewę.
– Kim jest Ewa? – spytałem.
– Kobietą, od której po śmierci pobrano płuca dla żony – odpowiedział. – Żyła dzięki nim o dwa lata dłużej. Nie znam tożsamości tej kobiety. Ale w myślach nazywam ją Ewą. Bo „Ewa” znaczy „matka żyjących”.
– Wciąż się uczę – pomyślałem.
[Foto: jeden z tych słynnych obrazów René Magritte’a]