Dlaczego Żydzi kiwają się podczas modlitwy?
To kiwanie można wytłumaczyć na cztery sposoby.
1. W czasach, kiedy z księgami było krucho, co najmniej dwóch studiujących Torę stawało przy pulpicie, na którym rozwinięte leżały zwoje księgi. Pierwszy się nachylał, czytał kawałeczek, a potem się prostował, by jego towarzysz mógł się pochylić nad Księgą i też z niej przeczytać. I tak na zmianę pochylali się i prostowali. – regularnie, rytmicznie, półgłosem czytając litery składane w słowa od prawej do lewej. I stąd się to wzięło – mówią jedni.
2. Inni utrzymują, że jest to nawiązaniu do słów Psalmu 35 (wiersz 10): „Wszystkie moje kości powiedzą: któż, o Panie, podobny jest do Ciebie…?” Poprzez pochylanie się i prostowanie, człowiek podczas modlitwy chwali Pana całym swoim ciałem.
3. Jeszcze inni mówią, że to dusza na modlitwie chce się wyrwać z ciała, otrząsnąć się z niego, by wznieść się ku Panu. I dlatego tak tym ciałem potrząsa.
4. Mnie najbardziej podoba się kolejne wytłumaczenie. Oto Żyd kiwający się na modlitwie przypomina płomyk świecy. I jak płomień drży i pochyla się od podmuchów powietrza, tak człowiek na modlitwie ogarnięty powiewem łaski, drży i się pochyla. I pokazuje także swoją kruchość, ulotność i delikatność – tak łatwo przecież zdmuchnąć płomień. Jak świeca w dłoni tego, kto ją trzyma, tak człowiek – płomień jest w ręku Pana.
A co to ma wspólnego z różańcem? Przecież odmawiając go nie kiwamy się jak Żydzi! Nie, nie kiwamy się. Ale podobnie jak oni poprzez różaniec angażujemy w modlitwę także swoje ciało. Nie jest to wielkie zaangażowanie, wymagające jakiegoś mocarnego wysiłku. To raptem tylko palce, które przesuwają węzełki lub paciorki. Ale wraz z rytmicznym odmawianiem modlitwy i przesuwaniem modlitewnego liczydła pojawia się także regularny oddech, uspokajamy się, pogrążamy w sacrum.