16. tydzień zwykły

Mini homilie na każdy dzień: 18-23 lipca.

16. tydzień zwykły – poniedziałek

Mt 12,38-42: Niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon”.
Diabeł jest do tego stopnia przewrotny, iż postanowił ukazać się pewnemu świątobliwemu człowiekowi pod postacią… samego Chrystusa.
– A gdzie są rany na twoich dłoniach, stopach i w boku? – zapytał ów mąż, bacznie się przyglądając zjawisku.
– Och, wiesz, ja teraz żyję w chwale niebieskiej, a tam przecież nie ma ran!
– Chrystus bez ran nie może być prawdziwy. Bo Chrystus bez ran nie zrozumie mnie i nie pomoże mi. Idź precz ode mnie, siło nieczysta!
I diabeł musiał dać za wygraną.

Plemię przewrotne żąda znaku. Dobrze, będą go mieli. Jednak nie taki, jakiego się spodziewają. Co jest znakiem rozpoznawczym Chrystusa? Właśnie Jego rany, dzięki którym rozumie i wspomaga wszelkie moje i twoje zranienie.
Nie pozwól mi, Panie, nigdy przejść koło krzyża tak, bym nie spojrzał na Twoje rany.


16. tydzień zwykły – wtorek

Mt 12,46-50: Gdy Jezus przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: „Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą”. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?” I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
Opat wezwał braci, by każdy uczynił coś, czym szczególnie przypodoba się Bogu.
– Nauczyłem się całej Ewangelii na pamięć – oznajmił pierwszy z nich po jakimś czasie.
– Możesz więc teraz zapełnić nasz klasztor słowami – skwitował opat.
– A ja przepisałem ręcznie całą Ewangelię – pochwalił się drugi.
– Utoniemy zatem w papierach.
– A ja tak pościłem, że piec w mojej pustelni zarósł trawą – pochwalił się trzeci.
– Jeżeli twój piec zarósł trawą, to znaczy, że zupełnie zaniedbałeś cnotę gościnności – zganił go opat.

Czym przypodobać się Bogu? Modlitwą, znajomością Pisma, postem? A co Pan Bóg z nich będzie miał? Jezus wyjaśnia, że miłym Bogu jest ten, kto pełni Jego wolę. A pełnienie woli Bożej trzeba oprzeć najpierw na jej rozpoznaniu. I na zdrowym rozsądku. Koniecznie na zdrowym rozsądku.
Panie, uczyń mnie spontanicznym, ale nie za wszelką cenę, jedynie tyle, na ile to konieczne, by moja miłość była świeża.


16. tydzień zwykły – środa

Mt 13,1-9: Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: „Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha”.
Ojciec kazał synowi przynieść wodę ze studni. Jednak nim chłopiec zdążył pochwycić dzban, ojciec wytargał go z całej siły za ucho, aż w oczach dziecka pokazały się łzy.
– Dlaczego go karcisz? – spytał ktoś obudzony. – Cóż złego uczynił?
– Pewnie uważasz, że powinienem poczekać, aż, nie daj Bóg, rozbije dzban i dopiero wtedy sprawić mu lanie. Jednak ono nie przywróciłoby dzbana ani wody. A tak, kiedy chłopak pójdzie do studni, ucho go piec nie przestanie i dlatego będzie uważał, by dzbana nie rozbić i wody nie zmarnować.

Przypowieści Jezusa sporo wyjaśniły słuchaczom, ale nie poderwały ich do wiary. Tak, tak, wiem co mówię. Trzeba było dopiero Jego krzyża, i ran, które zapiekły świadectwem i wyrzutami sumienia, by słuchacze Jezusowych przypowieści, z apostołami na czele, zaczęli uważać, troszczyć się, wreszcie dbać o Królestwo Niebieskie i krzątać się około solidnego zasiewu.
Panie pomóż mi, bym ziarno dobrego słowa i przykładu siał zawsze porządnie, nie byle jak, nie byle gdzie i nie byle kiedy. Niech mnie zawsze pieką te miejsca, na których Ty nosiłeś swoje rany.


16. tydzień zwykły – czwartek

13,10-17: Uczniowie przystąpili do Jezusa i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?” On im odpowiedział: „Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: «Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił». Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”.
Pewien mężczyzna miał wiolonczelę z jedną struną, którą naciskał palcem wciąć w tym samym miejscu i jednostajnie ciągnąc smyczkiem dobywał z instrumentu wciąż tę samą, smętną nutę. Pewnego dnia jego żona wróciła z miasta czymś wyraźnie poruszona:
– Widziałam człowieka, który grał na wiolonczeli zupełnie inaczej. Miał cztery struny, przebierał po nich palcami…
– Wieszcz czemu przebierał palcami?
– Nie – odpowiedziała kobieta.
– Bo szukał właściwego miejsca. A ja już je znalazłem…

Nie słuchasz Jezusa. Owszem, słyszysz, ale nie słuchasz. Jesteś pewny, że skompletowałeś swoją wiarę, zrąb niewzruszonych przekonań, wszystko już wiesz i rozumiesz, znalazłeś swoje miejsce. I nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak monotonna, smętna i pusta jest melodia twojego życia.
Panie, poślij mi anioła świętego niepokoju, bym nigdy nie myślał, że oto jestem szczęśliwy i spełniony lub że odniosłem sukces. Niech zawsze pobudza mnie do szukania wciąż nowego miejsca, lepiej brzmiącego, świeższego, doskonalszego.


16. tydzień zwykły – piątek

Mt 13,18-23: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.
– Królu, zdobędziemy miasto wroga tymi oto kulami! – dowódca armii chełpił się oprowadzając władcę po szańcach.
– Tymi kulami? A któż zdoła rzucić choćby jedną z nich?
– Nie ludzie oczywiście będą je miotać, lecz armaty.
– Armaty, tak same z siebie?
– Nie, wcześniej nabijemy je prochem.
– To już wystarczy?
– Nie, do prochu trzeba jeszcze wsadzić lont.
– I to wszystko?
– A na lont trzeba zakrzesać iskrę.
– Więc nie mów, że kulami zdobędziemy miasto wroga, lecz także armatami, prochem i lontem, które i tak nic nie są warte, jeśli zabraknie iskry.

Tak się mówi na skróty: ziarno wydaje plon. Ale ileż warunków musi zaistnieć, by tak się stało: siewca i ruch jego ręki, żyzna ziemia, odpowiednio – nie za dużo i nie za mało – nawilgocona i nasłoneczniona, wolna o chwastów, szkodników i złodziei. Ile musi zaistnieć czynników, by zostać świętym, by osiągnąć zbawienie?
Panie, pomóż mi… W czym? Nie, nie w tym, bym ZNALAZŁ właściwe warunki do świętości, ale bym je STWORZYŁ.


16. tydzień zwykły – sobota

Mt 13,24-30: Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: «Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc się wziął na niej chwast?» Odpowiedział im: «Nieprzyjazny człowiek to sprawił». Rzekli mu słudzy: «Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?» A on im odrzekł: «Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza».
Rozmawia dwóch żonatych mężczyzn:
– Wiesz czym się różni wypadek od nieszczęścia?
– Wypadek, to… – zastanawia się zapytany.
– Powiem ci. Z wypadkiem mamy do czynienia wówczas, kiedy na przykład teściowa wpadnie do studni.
– Do studni? To wypadek, mówisz. A nieszczęście?
– A nieszczęściem byłoby, gdyby ją stamtąd ktoś wyciągnął.

Jezus w swojej przypowieści opowiada o wypadku: nieprzyjaciel przyszedł nocą i na polu ze zbożem nasiał chwastu. Jezus jednocześnie przestrzega przed nieszczęściem, jakim byłaby próba usunięcia chwastu przed żniwem, czyli narażenie na stratę choćby jednego wartościowego źdźbła z kłosem.
Wiesz czym się różni wypadek od nieszczęścia? Z wypadkiem mamy do czynienia wówczas, kiedy teściowa wpadnie do studni. To się zdarza i chociaż boli, niekoniecznie musi oznaczać koniec świata. Nieszczęściem byłoby, gdybyś niosąc ratunek, przy okazji ją udusił…