11. tydzień zwykły

Minihomilie na każdy dzień.

11 tydzień zwykły – poniedziałek

Mt 5,38-42: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: «Oko za oko i ząb za ząb». A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.

Doktor bezradnie rozłożył ręce:
– Mam złe wieści. Pies, który panią pogryzł był chory na wściekliznę. Pani też grozi ta choroba. I chociaż zrobimy wszystko, co w naszej mocy, musi pani być przygotowana nawet na najgorsze. Przyniosłem papier i coś do pisania. Proszę sporządzić testament.
Kiedy po godzinie doktor zajrzał znów do tej Sali, pacjentka wciąż siedziała zgięta nad kartką papieru z długopisem w ręku.
– Długi pani pisze ten testament.
– To nie testament – odpowiedziała kobieta. – To lista tych, których sama mam zamiar pogryźć przed śmiercią.

Oko za oko, ząb za ząb – jest w tej regule miejsce jedynie na czystą sprawiedliwość, bez cienia miłosierdzia, bez przebaczenia. Jezus uczy inaczej: nie BIERZ odwetu, lecz DAJ łaskawość.
Postaw, Panie, przy mnie anioła przebaczenia, anioła dobrej pamięci – takiej, co jest jak miłość, bo nie pamięta złego.


11 tydzień zwykły – wtorek

Mt 5,43-48: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak, będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.

Kapelana wezwano do łoża konającego króla celem uczynienia dyspozycji na ostatnią drogę. Pomagając zacnemu śmiertelnikowi w spowiedzi ksiądz zapytał:
– Czy wasza wysokość przebaczył już z serca swoim wrogom?
Król uniósł się nieco na posłaniu, spojrzał w oczy kapelana, uśmiechnął się blado i wyschniętymi wargami wyszeptał:
– Nie mam wrogów.
– Wasza wysokość raczył ich wszystkich pokonać?
– Nie. Wszystkich uczyniłem moimi przyjaciółmi.

Na czym właściwie polega miłość nieprzyjaciela: na uścisku dłoni, poklepaniu po plecach, jakimś nieszczerym zapewnieniu, że jest okej, że nic się nie stało? Na mówieniu dzień dobry, wspólnej kawie czy posiłku? Nie. Miłować wrogów oznacza: uczynić ich przyjaciółmi. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia tylko z pozorami miłości.

Miłosierny Panie, poślij mi anioła, który do słów mojej modlitwy „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” przypomni mi dołożyć jeszcze twoją prośbę z krzyża: „odpuść im, bonie wiedzą, co czynią”.


11 tydzień zwykły – środa

Mt 6,1-6.16-18: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.

Bambus był najdorodniejszym drzewem w całym ogrodzie i za wszelką cenę pragnął przypodobać się swemu panu. Ten stanął przed bambusem pewnego dni i zapytał:
– Czy chcesz sprawić mi radość?
– O, tak, panie.
– Muszę cię w takim razie ściąć!
– O, nie, panie…
– Oberwać wszystkie liście i przepołowić wzdłuż cały pień.
– Czyń, co zechcesz, panie.
Pan zrobił, jak powiedział: ściął bambus, oberwał liście, przepołowił pień, połówki, oczyszczone w środku, ułożył jedna za drugą – od strumienia, aż po połać suchej dotąd ziemi, na której, dzięki rynnie z bambusa, wyrósł nowy ogród, sprawiający radość swemu panu.

Trzeba najpierw się umniejszyć, trzeba dać się ściąć, pozbawić ozdób i przywilejów, pozwolić się przepołowić, złamać i oczyścić w środku. Dopiero wtedy można zacząć naprawdę służyć.

Panie, muszę się przyznać, że zazdroszczę aniołom: też chciałbym służyć innym, samemu pozostając niewidzialnym. Wtedy lepiej podobałbym się tobie.


11 tydzień zwykły – czwartek

Mt 6,7-15: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Na modlitwie nie Bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłucham. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień”.

Przybyły do Sparty obcy poseł dziwił się wielce, że wokół miasta nie widać nigdzie murów obronnych.
– Przyjdź tu znów jutro, a pokaże ci nasze mury obronne – obiecał mu król.
Kiedy poseł ów zjawił się nazajutrz, władca postawił go w oknie i wskazał na zamkowe przedpole, gdzie zwartych szeregach stało dziesięć tysięcy zbrojnych mężów.
– Oto są mury obronne Sparty – powiedział król. – A każdy z nich jest jak jedna, solidna cegła…

Jezus uczy nas dzisiaj zwięzłości na modlitwie. To tak, jakby chciał nam powiedzieć, byśmy uczynili z niej mur obronny. Mur obronny, a nie barykadę. A jaka to różnica? Taka, że na barykadę wrzuca się byle jak i byle co, byle było to dużo w sporej ilości. A mur buduje się solidnie, cegła po cegle.

Panie, kiedy się modlę, postaw przy mnie anioła. Niech pomoże mi kształtne słowa spajać zaprawą wiary i miłości, niech z mojej modlitwy, nawet tej najbardziej spontanicznej, czyni dar uporządkowany i miły Bogu, budowlę, nie bezładne i bezwartościowe usypisko.


11 tydzień zwykły – piątek

Mt 6,19-23: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza mszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność”.

Umarł bogacz. Ocknął się przy stole, jakby w jakiejś restauracji. Przejrzał leżącą na wyciągnięcie ręki.
– Tanio tu u was! – zagadnął nakrywającego białym obrusem sąsiedni stół anioła.
– Tanio. – przytaknął anioł. – Wszystko po złotówce: przystawka, i zupa i drugie danie, i deser. A cały obiad też kosztuje w sumie złotówkę. Tak dziwnie tu kalkulujemy.
– No, to będzie mi się tu u was nieźle powodziło – ucieszył się bogacz.
– Zaraz, zaraz – anioł popatrzył nań przenikliwie. – Ale chyba wiesz, że tutaj nie liczą się te pieniądze, które zgromadziłeś, ale jedynie te, które rozdałeś?
Bogacz z trwogą zaczął obmacywać kieszenie. W jednej znalazł jedyne pięćdziesiąt groszy. A przez chwilę wydawało mu się, że trafił do nieba…

W niebie rosną góry skarbów z tego, co człowiek rozdaje na ziemi. Ile tego trzeba rozdać? Żeby wystarczyło na wieczność, a więc jak najwięcej. Najbezpieczniej – po prostu wszystko. Mówi się, że piekło od nieba wcale się tak bardzo nie różni. No właśnie, może nawet wcale. I tu i tu będzie wszystko po złotówce. A piekło będzie dla tych, którzy w kieszeni już na zawsze będą mieś zaledwie pięćdziesiąt groszy. Bo więcej im było szkoda rozdać.

Postaw przy mnie, Panie, anioła z chusteczką, by ocierał mi łzy – zawsze wtedy, kiedy będzie mi żal coś dać, czymś się podzielić, coś pożyczyć.


11 tydzień zwykły – sobota

Mt 6,24-34: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkie potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.

Przyszło zdrożonemu turyście nocować w gościnnym klasztorze. Rano nie krył swojego zdziwienia z powodu skromności wyposażenia swej celi:
– Gdzież są wasze meble i sprzęty? – zapytał braci przy śniadaniu.
– A gdzież są pańskie? – odpowiedział pytaniem na pytanie jeden z mnichów.
– Zaraz, zaraz, ale ja tu jestem tylko przejazdem! – tłumaczył się turysta.
– My również – odpowiedział z uśmiechem zakonnik.

Już nie dziwimy się nawet, ale wręcz oburzamy na Jezusa, że każe nam się zupełnie nie troszczyć o jedzenie i ubranie. W naszym klimacie? W naszych czasach? Tymczasem Jezus nie wzywa do głodu i chłodu, ale do umiarkowaniu w trosce, do rozsądku, który wciąż przypomina, gdzie jest nasza ojczyzna.

Skarć mego anioła stróża, Panie. Niech częściej przypomina mi – kiedy jestem w sklepie, w salonie samochodowym, kiedy patrzę na domy i ubrania bogatych – niech przypomina mi, że nagi wyszedłem z łona ziemi, i nagi doń powrócę.