Ptaszki

Co łączy tragedię Titanica i arcyksięcia Ferdynanda?

Przejeżdżam dziś niespiesznie przez przezacny Bronów w gminie czechowickiej. Koję wzrok rozległymi polami nad rzeką Iłownicą. I cóż widzę? Dwie pary dostojnie kroczących po miedzach dużych, białych ptaków, które zrazu biorę za bociany. Zdziwiony, zatrzymuję mą szarą fiacinę, żeby przyjrzeć się dziwowisku – wszak na bociany za wcześnie przynajmniej o trzy tygodnie. I cóż widzę? Że to czaple, we własnej osobie, białe czaple. I zaraz mam katastroficzne skojarzenia.

Nie chodzi o czapli kondycję – zdarza się, że dostojne owe ptaki u nas, zwłaszcza na południu kraju zimują. Liczne są czaple siwe, białych populacja pojawiła się pod koniec lat 90. i jest dość skąpa. Zaś skojarzenia moje dotyczyły czaplich piór. Używano ich onegdaj, ze szczególnym nasileniem w XIX i na początku XX wieku, do ozdabiania damskich nakryć głowy – kapeluszy i opasek – tudzież innej galanterii. Pozyskiwanie czaplich piór było procederem tyleż barbarzyńskim, co dochodowym. Taka – na przykład – Afryka Południowa swoje pekabe budowała w oparciu najpierw o diamenty, a zaraz za nimi na… czaplich piórach.

Najcenniejszym ładunkiem – jeśli nie liczyć pasażerów i ich ruchomości – który unosił na powierzchni wód lodowatych w swoim pierwszym i zarazem ostatnim rejsie Titanic były właśnie czaple pióra, transportowane w celach merkantylnych. Stąd pierwsze skojarzenie katastroficzne.

Drugie dotyczy arcyksięcia Ferdynanda, który 28 czerwca 1914 roku padł od strzałów rewolweru Gawriło Principa w Sarajewie. Wraz z następcą tronu, od strzałów tegoż samego zamachowca zginęła dostojna, choć morganatyczna i poniewierana przez dworską etykietę jego połowica Zofia von Chotek. Otóż Zosia nosiła się w kapeluszach z czaplimi piórami – sorry, taką mieliśmy modę. Zdaje się, że jakieś tam ich szczątki zdobiły także kapelusz, w którym podróżowała z mężem nieszczęśliwie po Bałkanach. Przeglądając zaś zdjęcia przedpogrzebowej arcyksiążęcej pary zastanawiam się, czy przypadkiem również zagłówka w trumnie arcyksiężnej takimi piórami nie ozdobiono.

Czaple pióra u kapelusza, to były rajery albo egrety. Wspominam o tym ze względu na pasjonatów krzyżówek, którym ta wiedza może być użyteczną. Owe „egrety” pochodzą stąd, że po francusku na czaplę „Aigrette” mówią. Zaś „Egretta”, to nazwa całego rodzaju ptaków, do których czapla się zalicza.

Po katastrofie Titanica, wraz z którym na dno poszła spora część światowych zasobów czaplich piór, jako ozdoby nakryć damskich głów częściej zaczęły się pojawiać pióra strusie, tudzież materiały raczej syntetyczne. Pióra czaple były ozdobą tak bardzo atrakcyjną najpierw ze względu na swą zachwycającą biel. Następnie z powodu upudrowania. Większość ptaków impregnuje swoje pióra czymś w rodzaju łoju, które wydzielają ich kupry. Tymczasem gruczoły kuprowe czapli są mało wydajne, stąd natura wyposażyła owe ptaszki w specjalne pióra pudrowe. Czaple miażdżą je swoim dziobem i tak powstały proszek nanoszą dziobem na pióra. Ów puder czyni je odpornymi na wilgoć. Podobnie impregnują swoje pióra gołębie.

Czapla biała jest pod prawie ścisłą ochroną. Prawie, bo o ile wiem można je traktować tak, jak Gawriło Princip arcyksięcia Ferdynanda i jego małżonkę, gdy pojawią się nie w Sarajewie, a jedynie zbyt blisko zarybionych stawów hodowlanych. Ponieważ czaple jedzą głównie to, co pływa. Choć nie pogardzą też myszą albo jakim pędrakiem, stąd ich nobliwa obecność na bronowskich polach nieopodal rzeki Iłownicy w gminie czechowickiej, która mnie tak katastroficznie nastroiła.