Biblijny rzeczownik: nóż

Od obrzezania do dłubania w zębach, czyli: co można zrobić z kawałkiem zaostrzonej blachy?

To zaskakujące, ale jedno z najstarszych narzędzi człowieka wyprostowanego jedynie szczątkowo występuje w Biblii. Abraham wyruszając, by złożyć w ofierze swojego syna Izaaka, bierze ze sobą ogień i nóż. Kiedy są już na miejscu próby, Abraham sięga po nóż, by zabić swego syna (Rdz 22). Nożem poćwiartował zwłoki zamordowanej żony pewien mieszkaniec Gibea i rozesłał szczątki do wszystkich plemion Izraela na dowód zbrodni, jakiej świat nie widział (Sdz 19). Nóż stanowił jeden z elementów wyposażenia Goliata, z którym szedł potykać się Dawid (1 Sm 17). Nożem pocięty zwój proroctwa Jeremiasza król kazał po kawałku wrzucać w ogień (Jr 36). Nóż przyłożony do gardła pojawia się jeszcze jako przestroga przed żarłocznością w Księdze Przysłów (Prz 23). W Nowym Testamencie nóż nie występuje. Co innego miecz, czy jakie inne śmiercionośne narzędzia, ale to temat na inną opowieść.

W tradycji biblijnej nożem posługuje się szojchet dokonujący rytualnego uboju (szechity). Jego nóż musi być odpowiednio długi, ostry, gładki, pozbawiony wyrw czy ząbków. Podobne – nomen omen – obostrzenia dotyczą także halalu – uboju rytualnego w Islamie. Noża używa także mohel – specjalista od rytualnego obrzezania. Chociaż Biblia wskazuje i taki przypadek, kiedy obrzezania przy pomocy ostrego kamiennego noża dokonała kobieta. Chodzi oczywiście o Seforę. Nie, nie tę od kosmetyków, ale jedną z siedmiu córek madianickiego kapłana Jetry, którą poślubił Mojżesz i o ich synka. Sefora po hebrajsku znaczy „ptaszyna”. Mimo, iż tak pięknie miała na imię i pewnie była piękną kobietą, Mojżesz oddalił ją z rasistowskich powodów, bowiem jego rodzeństwo – Miriam i Aaron – nie darzyło szwagierki sympatią z powodu koloru skóry: Ptaszynę przezywali „Kuszytką”, nie bacząc, że chodzi o etiopskie plemię z bardzo zacnymi korzeniami, bowiem Kusz był wnukiem Noego, synem Chama.

Wróćmy jednak do noża. Poza Księgą Przysłów Biblia nie wspomina o nożu w kontekście gastronomicznym. Nożem się tylko zabija. Choć nie sposób wyobrazić sobie przygotowania posiłku i jego konsumpcji bez pomocy noża. Widocznie autorzy natchnieni postrzegali nóż jako oczywistość niewartą wspomnienia. Może jedynie dziwić fakt, iż Jezus zamiast o krojeniu mówi o łamaniu chleba. Ale chleba biblijnego nie dało się ukroić. Jeżeli ktoś nie wierzy – proszę spróbować potraktować nożem macę (można u nas kupić), krążki chleba ryżowego albo pieczywa chrupkiego. To już lepiej widelcem jeść zupę. O widelcu jeszcze napiszę, bo to temat jest rozkoszny, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi Kościoła na jego temat. A skoro o Kościele mowa, to warto na koniec wspomnieć jego przyczynek do dzieła kształtowania się noża. Może nie jest to przyczynek całego Kościoła, ale jednego z jego oficjalnych przedstawicieli.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak jest, że noże kuchenne są najczęściej zakończone szpicem, a noże z zastawy stołowej, których używamy do spożywania posiłków, mają końce zaokrąglone? To efekt zarządzenia pierwszego ministra króla Ludwika XIII – kardynała Richelieu. Jego Eminencja nie znosił prostackiego zachowania przy stole: siorbania, mlaskania, wycierania gęby rękawem. Ale wprost białej gorączki dostawał, kiedy zaraz po posiłku biesiadnicy przy pomocy noży wydłubywali resztki jedzenia spomiędzy zębów. Właśnie by temu zapobiec kazał stępić i zaokrąglić noże w swojej zastawie stołowej.

Zresztą podobnych historii jest więcej. Na skutek nadmiernej wrażliwości nie tylko mamy zaokrąglone noże stołowe, ale również guziki na rękawach męskich marynarek. Najpierw takie guziki, a właściwie dość solidne guzy, pojawiły się na mankietach mundurów. Miały przeszkadzać w wycieraniu nosa w rekaw. O ile pamiętam to właśnie Napoleonowi te smarki na mankietach przeszkadzały i on wydał stosowne rozkazy, dziś także w cywilnych sferach przyjęte. Chociaż słyszałem, że smarkoholikom nawet te guzy na mankietach nie przeszkadzały. Cóż, praktyka czyni miszcza.

[foto z sieci]