Franio „friendly fire”

Rakieta w Przewodowie, jeśli rzeczywiście została wystrzelona przez Ukrainę, to coś w rodzaju „friendly fire”.

Tym mianem określa się ostrzał prowadzony w taki sposób, że razi nie wroga a swoich. Jest wynikiem błędów w pomiarach albo celowaniu lub w dowodzeniu w ogóle. Mało kto o tym mówi, ale takie rzeczy na wojnie się zdarzają.

Nie trzeba szukać daleko. Wystarczy wybrać się na Pilsko. Wdrapując się żółtym szlakiem od schroniska na Hali Miziowej na szczyt, w gąszczu pięknie tutaj rosnącej kosodrzewiny można napotkać kamienny kopczyk z krzyżem oraz tabliczką:

POLEGŁ ZA OJCZYZNĘ
ŻOŁNIERZ + 1.IX.1939
FRANEK BASIK

Franio był miejscowy, to znaczy z Korbielowa. Jako kapral rezerwy został powołany do lokalnego oddziału straży granicznej. Razem z kolegami obsadzili zamaskowany punkt obserwacyjny powyżej schroniska należącego do nieustannie działającego w Beskidach Beskidenverein, którego kierownikiem był Niemiec Afalbert Rudolf. 1 września o świcie Franka z kimś jeszcze wysłano w stronę szczytu – a więc granicy z wówczas Czechosłowacją – na zwiady. Kiedy wracali, koledzy pozostający w punkcie wzięli ich za Niemców i bez ostrzeżenia otworzyli ogień. I tak Franio padł z powodu friendly fire. Brat zabrał potem jego ciało i zwiózł na dół, do Korbielowa, żeby go pogrzebać. A w miejscu tragicznej pomyłki po wojnie urządzono kamienny kopczyk z krzyżem. Mówi się, że Basik był w ogóle pierwszą ofiarą II wojny światowej. Któż to wie?

[Zdjęcie wziąłem z domeny poświęconej miejscom pamięci. Wiele razy tam byłem, ale zawsze sportowo, więc bez aparatu.]