Problem

O strzelaniu z armaty do dyni.

Jasiek i Kaśka wracali z jarmarku do domu. Kaśka kupiła dwie kury, a Jasiek dwa wiadra. Jasiek chcąc Kaśce ulżyć, wziął od niej te kury, wpakował jedną i druga pod pachę, a w dłoniach trzymał wiadra. Nagle Kaśka mówi Jaśkowi, że ma problem.
– Z czym? – pyta Jasiek.
– Z tym, że mógłbyś mnie pocałować.
– Jak? Przecież ręce mam obie zajęte: kury i wiadra trzymam…
– Mógłbyś – dajmy na to – przystanąć, postawić kury na drodze, nakryć każdą wiadrem, żeby nie uciekła i wtedy mnie pocałować…

Przypomniała mi się ta historia, bo „wstąpiłem na działo i spojrzałem na pole: ze dwieście harmat grzmiało”, strzelając ciężkim kalibrem w… wydrążoną dynię. Z ciekawości i dla porównania przejrzałem kilka dużych portali niusowo-rozrywkowych. I tylko w jednym znalazłem coś o kolorach paznokci, modnych na tegoroczne Halołin. Nic poza tym. Może źle szukałem?

Tymczasem cała rzesza media-społecznościowych ewangelizatorów, kaznodziejów i komentatorów od kilku dni wszystkie swoje środki i zapały przerzuciła na front walki z dynią. Coraz trudniej znaleźć coś o modlitwie za zmarłych, o znaczeniu nawiedzenia cmentarza, o łasce odpustu, o symbolice kwiatów i zniczy – słowem: o rodzimej tradycji i pobożności. Natomiast sprawa demonów zdolnych zamieszkać w wypróżnionym wnętrzu pumpkina, tudzież ich zgubnego wpływu (serio? na ludzi, którzy ufają Panu to ma jakiś wpływ?) rozbierana jest na czynniki pierwsze, rozgrzebywana i analizowana jak – za przeproszeniem – kupa w laboratorium. I pewnie połowa z nas dawno zapomniałaby o obcym i niespecjalnie cokolwiek znaczącym dla nas zwyczaju, ale głos z internetowych ambon w żadnym wypadku nam na to nie pozwala.

Zupełnie, jak ta Kaśka, co w głowie Jaśka niecne myśli rozdmuchała, które bez niej, samemu nigdy by mu do głowy nie przyszły. Bywa, że kaznodzieje internetowi mają coś wspólnego z politykami. A tym czymś jest zdolność do dzielnego stawiania czoła problemom, które sami stworzyli.

[foto z sieci]