Nienawidzę tatusia i mamusi?

Jak rozumieć zaskakujące słowa Jezusa z niedzielnej Ewangelii? Jako wezwanie do rodzinnego hejtu?

– Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,25nn) – usłyszymy w pierwszą niedzielę września w kościele. I pewnie się zdziwimy albo i przerazimy. Zupełnie niepotrzebnie.

Każdy naród posiada sobie jedynie właściwy sposób wyrażania treści i opisywania zjawisk. Spytaj takiego Amerykanina „hałarju?”, a odpowie ci „weryłel, tenkju”. Spytaj Polaka „jak leci?”, a on ta to „gorzej być nie może”.
Swoją nutę mają także Semici. Zamiast zwyczajnie, po ludzku powiedzieć: „kochaj mamusię i tatusia, ale Mnie kochaj bardziej”, Jezus mówi „nienawidź ojca, matki, a mnie miłuj”. To koresponduje z trzema innymi miejscami w Biblii.

  • Najpierw z przykazaniem miłości. Przytacza je sam Jezus, pytany o to, które przykazanie jest największe. Mówi, że Boga trzeba kochać z całego serca, umysłu i sił, czyli najbardziej ze wszystkich, a bliźniego wystarczy kochać, jak siebie samego, to znaczy: zdecydowanie mniej niż Boga. W niedzielnej Ewangelii Jezus tłumaczy to jeszcze raz, ale właśnie na semicką modłę: Mnie będziesz miłował, a bliźnich będziesz nienawidził – czyli: Mnie będziesz kochał i ich też, ale mnie zdecydowanie bardziej. I żebyś nie przesadził z miłością do siebie samego, oczywiście.
  • Jest takie fajne miejsce w Księdze Powtórzonego Prawa: „Jeśli jaki mąż będzie miał dwie żony, jedną kochaną, a drugą niekochaną, i one urodzą mu synów – kochana i niekochana – a pierworodnym będzie syn niekochanej – to w dniu przekazywania dziedzictwa nie może za pierworodnego uznać syna kochanej, gdy pierworodnym jest syn niekochanej. Jeśli pierworodnym jest syn niekochanej, musi mu przyznać podwójną część wszystkiego, co posiada, gdyż on jest pierwociną jego siły. On ma prawo do pierworodztwa (Pwt 21,15nn). W oryginale jest to mniej więcej tak: jeśli jakiś mąż będzie miał dwie żony, jedną będzie kochał a drugą nienawidził… Sorry, ale raczej nikt w tamtych czasach nie bierze dwóch żon (to natenczas nikogo nie dziwi), żeby jedną kochać, a drugą nienawidzić i w dodatku być ojcem jej dziecka. Ale może być tak, że jedną kocha bardziej, a drugą mniej, bo ta pierwsza robi lepsze naleśniki. Analogiczny sposób określania gradacji uczuć stosuje Jezus w Ewangelii.
  • Kapitalnym, choć nieco przerażającym przykładem miłości Boga i „nienawiści” kogoś bliskiego jest „Akeda” – czyli historia Abrahama i jego syna Izaaka, który jako dwunastoletnie pacholę ma być złożony przez tatuśka w ofierze. Abraham bardziej słucha Boga, niż kocha swojego syna. Albo – używając semickiego sposobu przedstawiania sprawy – kocha Najwyższego a nienawidzi syna swego. Na szczęście, kiedy już związał swojego syna („akeda” znaczy tyle, co „związanie” – por. Rdz 22,9), Bóg posyła swojego anioła, by poniechał tej dziwnej ofiary.
„Akeda” – ofiarowanie Izaaka, płaskorzeźba z podstawy ołtarza w kościele św. Bartłomieja w Grodźcu Śląskim.

Byłbym ostrożny w kojarzeniu wypowiedzi Jezusa o nienawiści rodziców z jakimś radykalizmem. To raczej coś w rodzaju figury retorycznej. W innym miejscu zdecydowanie staje w obronie miłości rodzinnej, gdy wyrzuca faryzeuszom: «Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. A wy mówicie: „Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie” – to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki… (Mk 7,9-11).
No i przecież nie sposób wyobrazić sobie, by swojej Mamie Jezus mógł powiedzieć: nienawidzę Cię…