Znak

…czyli o kimś, kto siedzi wysoko.

Niedziela rano. Jadę do pięknej miejscowości na końcu Polski (prawie przy samej granicy ze Słowacją) do „roboty”. Ruch na drogach niespodziewanie duży. Więc zamiast pchać się przez Żywiec, wybieram wariant spokojnych, wiejskich dróg, raczej nieznanych turystom. Idzie mi nieźle. Ale szczęście trwa krótko.

Na skrzyżowaniu do Wieprza (za przeproszeniem, jak dodaje zawsze jeden moj kolega) stoi tablica informująca, że za niespełna kilometr droga jest zamknięta. Chyba czytałem jakiś czas temu w internetach, że tę drogę już zrobili. Ale teraz szkoda czasu na sprawdzanie. Pamiętam, jak przebiegał objazd, więc jadę dalej nadkładając parę kilometrów.
Do celu docieram na czas. Zresztą beze mnie i tak się nie zacznie, hehehe. Później dowiaduje się, że jak to? Przecież ta droga już chyba gotowa.

„Chyba”, „może”… Wracając wieczorem postanawiam to sprawdzić. Najwyżej wycofam na objazd. Spoko.
Tymczasem napięcie rośnie. Badam, czy jakieś auta jadą z przeciwnej strony, bo to oznacza, że droga jest otwarta. Jadą. Ale z rzadka. Może nie stamtąd, nie z daleka. Wpadam na ostatnią prostą. Przede mną wiadukt drogi ekspresowej, w dali przejazd kolejowy i… tadam: droga otwarta jest. Troche jeszcze bałaganu na poboczach, ale zero maszyn czy narzędzi. Dojeżdżam do skrzyżowania. Znak o zamkniętej drodze stoi tak samo, jak stał rano. Zatrzymuję się na poboczu, robię zdjęcie. Ale bez wychodzenia z auta. Bo już wcześniej wyszedłem. Na głupka.

Ja nie wiem, kto za to odpowiada, kto takich rzeczy pilnuje: jakiś starosta, wójt czy inny prezydent. Myślę, że to ktoś, kto siedzi wysoko. Bo z wysoka patrząc takie rzeczy wyglądają na nieważne i małe. Tyle tylko, że to działa w obie strony. I kiedy tam stałem pod tym głupio zapomnianym znakiem, zły na samego siebie, to stamtąd ten siedzący wysoko też mi wydał nieważny i mały. Strasznie mały.

Kiedy opowiadałem tę historię jednemu koledze (ale nie temu, który wymieniając nazwę Wieprz dodaje „za przeproszeniem”), poradził mi żebym wyluzował i nie brał całej sprawy tak poważnie. Świetny pomysł. Już otrąbiłem jednego dziada, który mi wlazł na przejście dla pieszych i wykrzyczałem przez otwarte okno, żeby tych białych pasów pomalowanych na asfalcie nie brał na poważnie, bo być może są tutaj tylko dlatego, że ktoś zapomniał je zdrapać po robocie. Ktoś, kto siedzi wysoko…