13. tydzień zwykły

Minihomilie na każdy dzień.

13. tydzień  zwykły – poniedziałek

Mt 8,18-22: Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: „Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Lecz Jezus mu odpowiedział: „Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych”.

Władca pewnego kraju zachorował śmiertelnie. Obiecano więc sowitą nagrodę temu, kto by go umiał uzdrowić. Zgłosił się pewien śmiałek, którego wkrótce postawiono przez majestatem króla. Gdy zostali sam na sam, ów człowiek zapytał o powód złego samopoczucia pomazańca Bożego.
– Skoro masz mnie uzdrowić, to ci powiem. Otóż mój minister do spraw ludności oznajmił mi rzecz tak smutną, iż nie chcę dłużej nie tylko być królem, ale nawet w ogóle żyć na tym świecie.
– Jakaż to straszna nowina, panie.
– Moje królestwo jest przeklęte. Ilekroć rodzi się kolejne dziecię, jeden z dotychczasowych moich poddanych umiera, by liczba mieszkańców pozostała nienaruszona.
– Ależ królu – odrzekł po chwili człowiek, który miał go uzdrowić. – Po dokładnym rozważeniu wnoszę, iż twoje królestwo jest nie przeklęte, a błogosławione! Bo oto ilekroć umiera jeden z twoich poddanych, w tej samej chwili rodzi się nowy mieszkaniec twego królestwa! Czyż nie jest to znak błogosławieństwa?

Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych – mówi Jezus człowiekowi, który chcesz iść za nim. To wezwanie nie oznacza braku szacunku dla tych, co umarli, dla tradycji żałobnych, dla śmierci. To wezwanie oznacza umiłowanie życia, opcję na rzecz radości, pozytywne myślenie, uśmiech, nadzieję.

Ilekroć zachoruję na rozpacz, posmutnieję beznadziejnie, zakrztuszę się łzą, poślij mi swego anioła, Panie, niech przetrze mi oczy, bym przejrzał, bym wrócił do życia.


13. tydzień  zwykły – wtorek

Mt 8,23-27: Gdy Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!” A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?”

Do psychiatry przyszedł mężczyzna po czterdziestce: smutny, przygarbiony, nerwowo rozglądający się na boki, po prosty chodzący kryzys.
– Żona mi się już nie podoba, dzieci dorastają i mnie nie szanują, a pracy ani awansu ani podwyżki. Żyć się nie chce.
– Musi się pan zrelaksować – poradził mu doktor. – Słyszałem, że dziś wieczorem w naszym domu kultury występuje znany kabareciarz. No wie pan: opowiada dowcipy, parodiuje, śpiewa kuplety i takie tam. Pójdzie pan, pośmieje się, zapomni i smutkach i wróci panu chęć do życia.
– Problem w tym, panie doktorze, że to ja jestem tym kabareciarzem.

Głupio tak być smutnym, kiedy ma się pocieszać innych. I strach się bać, kiedy – jak apostołowie – powinno się być przykładem odwagi. I nikt po ludzku nie może przymnożyć odwagi, żaden doktor, ni komik. Potrzeba samego Jezusa, by wyciągnął ręce i uciszył burzę strachu.

Panie, potrzebuję kryzysowego anioła. By mi wskazał ciebie wówczas, gdy będę przeżywał burzę strachu lub zniechęcenia. By mi wskazał Ciebie.


13. tydzień  zwykły – środa

Mt 8,28-34 Gdy Jezus przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą. Zaczęli krzyczeć: „Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?” A opodal nich pasła się duża trzoda świń. Złe duchy prosiły Go: „Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń”. Rzekł do nich: „Idźcie”. Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach. Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.

Żaliła się świnia Panu Bogu, że jej nikt nie lubi. Że ludzie używają jej imienia do wyzwisk, inwektyw i przekleństw oraz mówienia o tym, co najpodlejsze.
– Co innego krowa – mówiła. – Jej używają w reklamach, nazywają pieszczotliwie „Krasulą”, głaszczą, robią z niej maskotkę, przytulankę – płakała w bezsilnej złości świnia.
– Być może dlatego, że z krowy ludzie mają pożytek jeszcze za jej życia, a z ciebie dopiero po twojej śmierci – odpowiedział jej Pan Bóg łaskawie.

Kim byś wolał być, gdybyś nie był człowiekiem: świnią czy krową? I jeszcze jedno pytanie: wiesz, co to znaczy, żyć jak świnia? Przepraszam, jeśli cię uraziłem, ale nie chodzi mi o nic, co mogłoby cię obrazić. Po prostu wydaje mi się, że żyć jak świnia, to kazać czekać bliźnim na to, by mieli z ciebie jakiś pożytek. Kazać im czekać długo. Może nawet aż do twojej śmierci.

Poślij, Panie, do mnie anioła. Nie mnie popędzi. By nikt nie musiał na mnie czekać. By bracia mieli ze mnie odrobinę pożytku już teraz.


13. tydzień  zwykły – czwartek

Mt 9,1-8 Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: „On bluźni”. A Jezus, znając ich myśli, rzekł: „Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań i chodź» ? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”, rzekł do paralityka: „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu”. On wstał i poszedł do domu. A tłumy ogarnął lęk na ten widok i wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.

Sekretarka przyniosła szefowi kolejne pismo.
– Tym razem do przedświąteczny list, w którym pański syn pisze, co chciałby dostać pod choinkę.
– Ach, w takim razie proszę ten list otworzyć, przeczytać i spełnić każde jego życzenie, bez względu na to, ile by to miało kosztować. Tutaj ma pani moja kartę kredytową.
Sekretarka wróciła po pięciu minutach.
– Obawiam się, że nie będę w stanie spełnić tego, o co prosi pański syn.
– A cóż takiego on znów wymyślił? Niech pani pokaże ten list.
Szef wziął do ręki kartkę i półgłosem przeczytał:
– Chciałbym, drogi tato, żebyś mógł mi poświęcić codziennie pół godziny swojego czasu. Nie chcę żadnych prezentów, bo wszystko już mam. Brakuje mi tylko ojca…

Czego może oczekiwać przyniesiony do Jezusa paralityk? Wydaje się, że najbardziej potrzeba mu sprawności. A tymczasem Jezus wie lepiej. I dlatego najpierw mówi: odpuszczają ci się twoje grzechy. Wbrew temu, co może się wydawać, pieniądze ani lekarstwa nie załatwiają wszystkich ludzkich problemów.

Daj mi panie anioła namysłu, nim zacznę Cię o cos prosić. Anioła namysłu, bym wiedział, o co prosić. Anioła namysłu, bym wiedział, jak i od czego zacząć.


13. tydzień  zwykły – piątek

Mt 9,9-13: Odchodząc z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to faryzeusze, mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.

Patriarcha Wenecji, kardynał Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, miał takie przeżycie. Doniesiono mu, że jeden z kapłanów jego diecezji stoczył się w alkoholizm. Kardynał z pomocą swojego kapelana ruszył natychmiast na poszukiwania upadłego księdza. Po wielu godzinach znalazł go wreszcie, nieźle już wstawionego, w jednej z podrzędnych tawern. Wyciągnął go bez słowa na zewnątrz. A potem, przed zdumionym księdzem, uklęknął i poprosił go o spowiedź.

Chory potrzebuje porządnego lekarza, który wie, jak zadziałać. Do Mateusz pewnie przychodziło wielu lekarzy: prosili – nawróć się, grozili – spotka cię kara. Bez skutku. Aż przyszedł Jezus, ujrzał go i powiedział – pójdź za mną. I nic więcej nie musiał mówić, ani robić. To wystarczyło.

Panie, jeśli chcesz, bym kogoś nawrócił, kogoś poza samym sobą, poślij mi swego anioła. Niech podpowie mi, jak mam to zrobić, żeby naprawić, a nie zepsuć.


13. tydzień  zwykły – sobota

Mt 9,14-17: Uczniowie Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje”.

Po niedzielnej Mszy ksiądz proboszcz zatrzymał się przed kościołem na chwilę rozmowy z uchodzącą za najpiękniejszą kobietą we wsi. Kobieta, z racji swojej urody, nie cieszyła się oczywiście najlepszą – delikatnie mówiąc – opinią. Nic dziwnego, że zaraz też znaleźli się zatroskani o powołanie księdza proboszcza parafianie, którzy o jego rozmowie z ową „ladaco” donieśli czym prędzej biskupowi. Ten wezwał proboszcza i zażądał wyjaśnień.
– Ekscelencjo, chyba lepiej rozmawiając z piękną kobietą myśleć o Panu Bogu, niż rozmawiając z Bogiem myśleć o pięknej kobiecie…

Najgorsi są ci życzliwie zatroskani. Tacy, co to pytają Jezusa z takim przejęciem: czemu Twoi uczniowie nie poszczą? Tacy, co piszą anonimy, donoszą. Nie, nie żeby osądzać, czy potępiać, lecz z czystej troski.

Panie, naucz mnie troszczyć się o innych, mądrze i dobrze troszczyć się o innych. Naucz mnie takiej troski niemej, niepiśmiennej, ale działającej. Niech będę właściwą łata i odpowiednim bukłakiem.

[ilustracja: Caravaggio – Powołanie Lewiego]