Marysieńka

Jak to możliwe, że naród przesiąknięty kultem Najświętszej Panienki nigdy nie nadawał swoim dziewczętom imienia „Maria”.

Trudno dociec źródeł takiego stanu rzeczy. Ale od zawsze istniał w Rzeczpospolitej wyjątkowy szacunek dla Jezusa i Jego Matki, a cześć dla Ich świętych imion wyrażała się tym właśnie, iż nie ośmielano się ich używać w odniesieniu do kogokolwiek ze śmiertelników.

Wprost przeciwnie poczynały sobie inne narody katolickie. Choćby tacy Hiszpanie, którzy chłopcom nadawali imię „Jesús ” albo „Jesús  Maria”, a dziewczętom nie tylko „Maria” czy „Maria Jesús”, ale nawet „Pilar” (kolumna, na którym stroi wizerunek Matki Bożej w słynnym sanktuarium), „Inmaculada Concepción” (Niepokalane Poczęcie) czy „Rosario” (Różaniec).
W Polsce „Marii” ani żadnych powiązanych z Nią imion nie było w użyciu. Jeśli nie liczyć zdrobnień lub imion pochodnych. Bowiem, gdy wertuje się wiekowe księgi metrykalne, można się natknąć jedynie na „Mariannę” („Maryannę”), która „Maryję” zastępuje. Zdarzają się też „Maryle”, „Marietty” i „Mariole”, a i „Marzeny” podobno też od „Marii” się wywodzą.

Maria Ludwika vel Ludwika Maria Gonzaga.

Doszło do tego, że kiedy Maria Ludwika Gonzaga poślubiała króla polskiego Władysława IV (a później jeszcze i jego przyrodniego brata Jana Kazimierza), panowie szlachta jakoś przełknęli ową zniewagę, iż małżonka królewska nosi w pierwszej kolejności imię Najświętszej Panienki, ale już po ślubie, podczas uroczystej koronacji przymusili ją do przestawienia szyku nazwy własnej osobistej i do dziś królowa, która „w sprawy Rzeczpospolitej się mięszała” widnieje w encyklopediach jako Ludwika Maria.
Kiedy Maria Ludwika zjeżdżała do Polski, miała wśród swych dwórek czteroletnią zaledwie dzieweczkę, również z imieniem w Polsce zakazanym, to jest Marię Kazimierę d’Arquien.

Darkienówna wyrosła na piękną kobietę, którą Ludwika Maria wydała za mąż za wojewodę sandomierskiego Jana Sobiepana Zamoyskiego. Ledwie zdążyła mu urodzić czwórkę potomstwa, które we wczesnym dzieciństwie żyć przestało, a i sam Sobiepan żyć przestał. Maria Kazimiera poślubiła następnie Jana Sobieskiego, który niebawem królem został obrany. W przeciwieństwie do Gonzagi małżonka zwycięzcy spod Wiednia cieszyła się ogromną sympatią nie tylko obecnego małżonka, któremu aż trzynaścioro potomstwa zrodziła ale i poddanych – tak, że ci kolejności imion zmieniać jej nie napierali, a jedynie – dla zachowania resztek powagi – nie „Marią”, ale „Marysieńką” ją nazywali.

Marysieńka Sobieska.

I zdaje się, że właśnie jej zawdzięczamy, że w sprawie imienia „Marii” nadawanego przy chrzcie coś w mentalności narodu pękło. Pojawiły się te nieśmiałe zrazu „Marianny”, aż w końcu na przełomie XIX i XX wieku przyszedł ten moment, że imię „Maria” w rodzimej tradycji zadomowiło się na dobre. Być może mające miejsce w XIX wieku objawienia Maryjne i ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu do tego się przyczyniły.

Dziś 999 tysięcy Polek nosi imię Maria. To drugie „miejsce”, zaraz po Annach, których jest ponad 1,3 miliona – jak wykazuje rejestr PESEL (dane.gov.pl).

Napisałem o tym, bo moja Babcia urodziła się 119 lat temu – 2 lutego – w Matkę Boską Gromniczną. Z tej przyczyny ochrzcili ją pradziadkowie po prostu „Marią” (pozostałe jej siostry, to były: Salomea i Eleonora), więc urodziny i imieniny obchodziła w tym samym dniu.