Biblijny rzeczownik: SIEĆ

Nie o sieci „www” ani o czymś, co kojarzy się z Wi-Fi będzie mowa, lecz o zwyczajnym rybołówstwie.

Kiedy w archeolodzy w Egipcie wykopali kawałek drutu, zaczęto rozgłaszać, że w kraju nad Nilem już w starożytności istniały telefony. Kiedy w Izraelu archeolodzy nie znaleźli w ziemi nawet kawałka drutu, zaczęto rozgłaszać, że w okolicach Jerozolimy już w starożytności istniały telefony komórkowe. A zatem pewnie i sieć… Ale ja nie o tym.

Rybacy na Jeziorze Galilejskim.

W czasach biblijnych ryby łowiono wędką z haczykiem albo ciskano w nie włócznią, harpunem, oszczepem lub ościeniem (to rodzaj połączenia włóczni z widelcem), korzystano też z sieci dwojakiego rodzaju. Pierwszą możliwością było łowienie na niewód. Niewód, to odpowiedniej szerokości sieć, ale za to długa na kilkadziesiąt metrów. Jej końce umieszczano w dwóch oddalonych od siebie łodziach, które płynąc zataczały okrąg. Potem zbliżały się do siebie, sieć się zamykała, a uwięzioną w niej zawartość ciągnięto do brzegu.

Schemat porównujący łowienie na niewód (sieć dookoła) i siecią rzucaną.

Inną możliwość połowu stwarzała sieć do zarzucania. To była okrągła sieć o średnicy 4-5 metrów. Na środku miała przymocowaną linę. Na brzegach doczepione niewielkie obciążniki. Rybak zakręcał taką siecią nad głową i w odpowiednim momencie rzucał ją na wodę, trzymając w ręku line przytwierdzona do sieci. Sieć powoli opadała, zagarniając to, co napotkała na swojej drodze. Dlatego najlepiej było nią cisnąć nad ławicę ryb. Wówczas efekt połowu mógł być imponujący. Kiedy sieć opadła, rybak ciągnął sznur, który zacieśniał pętlę wokół sieci i pozwalał ją wciągnąć – wraz z zawartością – do łodzi.

Dzisiaj podczas przejażdżki łodzią po Morzu Galilejskim pielgrzymi mogą zobaczyć prezentację działania sieci do zarzucania.

Oczywiście ten system miał swoje wady. Trzeba było łowić nieraz całą noc. Łowić – to znaczy wiele razu zarzucać sieć i wyciągać, zarzucać i wyciągać. I można było nic nie ułowić. Ta metoda sprawdzała się nocą i przy brzegu. Bo ryba aż tak głupia nie jest, żeby dała się złapać: widząc sieć po prostu zwiewa. I tyle ją widzieli. Przy brzegu – bo jest płycej. Sieć zarzucona na głębię mogła nie sięgnąć dna i to, co się w niej znalazło, mogło spokojnie i bez pośpiechu odpłynąć w siną dla. Dlatego kiedy Jezus mówi do Piotra „wypłyń na głębie i zarzuć sieć”, a mówi to w biały dzień, namawia Piotra do zrobienia rzeczy absurdalnej, irracjonalnej, żeby nie powiedzieć – głupiej. Tym bardziej zaskakuje pokora Piotra, który robi, co mu każą. A jeszcze bardziej – tym bardziej – zaskakuje efekt połowy zarzuconą siecią na głębi w biały dzień: w sieci znajduje się tyle ryb, że w sukurs Piotrowi przychodzą Jakub i Jan ze swoją łodzią, i ledwie udaje im się dociągnąć na brzeg to, co się w sieć złapało.

Ambona w kształcie łodzi w bialskim kościele Opatrzności Bożej (zdjęcie z witryny bielsko.gosc.pl)

W symbolice chrześcijańskiej sieć stanie się później figurą słowa, które – jak sieć ryby – pozwala złowić ludzi i przygarnąć ich do łodzi Kościoła. Stąd pojawia się motyw łodzi z siecią w barokowych ambonach. Możemy podziwiać takie w kościele Opatrzności Bożej w Białej, albo w romańskim kościółku św. Andrzeja, przy klasztorze Panien Klarysek, na ulicy Grodzkiej w Krakowie – kościółek romańskie mury ma, ale wnętrze upaćkane Barokiem, tak to bywa – tudzież w kościele Bożego Ciała na Kazimierzu. Ambony w kształcie łodzi z siecią można spotkać też w starych kościołach na Śląsku, w Wielkopolsce, na Mazowszu, w Przemyślu i we Lwowie oraz na Słowacji, w Austrii i w Niemczech.