Biblijny rzeczownik: TRZOS

Choć kojarzy się z mieszkiem lub sakiewką, więcej miał wspólnego ze współczesną „nerką”.

Słusznie kojarzymy trzos z pieniędzmi i ich przechowywaniem. Trzos był pasem zapinanym w… pasie. Wystarczyło wziąć kawałek materiału, przypominający szal, złożyć go wzdłuż i obwiązać się nim. I już mieliśmy prosty trzos. To był niezwykle praktyczny i bezpieczny sposób przechowywania pieniędzy lub kosztowności: miało się je przy sobie, czuło się zawartość trzosa, która tym samym dla złodzieja pozostawała niewidoczna i nieosiągalna.

Pas z trzosem na wyposażeniu posłańca, poprzednika listonosza.

Z czasem pasy do przechowywania czegokolwiek zaczęły nabierać bardziej praktycznych i pewniejszych kształtów – tak, iż trzos może śmiało zasługiwać na praprzodka współczesnej „nerki”, czyli niewielkiej torby zamocowanej na pasku noszonym wokół bioder, chętnie używanej nie tylko przez turystów. Ale na trzosie wzorowane są także wszelkie pasy, za które robotnicy wtykają sobie młotki, śrubokręty i wszelkie inne potrzebne w pracy narzędzia. Echa trzosu pobrzmiewają także w pasach dla uprawiających wspinaczkę, albo biegi długodystansowe, które obwiesza się bidonami z wodą, pojemnikami z płynami izotonicznymi, wszelkiej maści odżywkami et consortes.

Pas dla sportowców – z pojemnikami na napoje.

Mianem „trzosu” zwykło się określać także pięknie zdobione pasy góralskie, a właściwie bacowskie. Pamiętamy choćby z filmowego „Janosika”, że można było za nie wetknąć pistolety, flaszeczkę okowity, albo zrabowaną jakiej zacnej ślachciance chustkę jedwabną na prezent dla dziewczyny.

Trzos – czyli, po prostu, pas góralski, a dokładnie pas bacy.

Ten biblijny „trzos” (w oryginale greckim „zonas”, co znaczy dosłownie „pas”), ksiądz Wujek przełożył jako „mieszek”. Ten niewielki skórzany woreczek również służył do przechowywania kosztowności. A z braku kieszeni noszony był za pasem albo w połączeniu z nim. Sakiewka była rodzajem pomniejszonej torby. Też można ją było nosić u pasa. Lecz mieszki i sakiewki u pasa stanowiły łakomy kąsek dla złodziei, którzy korzystając z panującego na miejskich targach tłoku trudnili się ich urzynaniem.

Pas montera – mały warsztat w zasięgu ręki.

Osiem razy pojawia się słowo „trzos” w Ewangeliach. Najczęściej w kontekście negatywnym, gdy Jezus mówi, by uczniowie nie brali go ze sobą w drogę (Mt 10,9). Brak trzosa oznacza całkowite zdanie się na łaskawość Bożej Opatrzności i dobrych ludzi, a więc rezygnację z przesadnej zapobiegliwości i chorobliwej troski o jutro. Dopiero wobec zbliżającej się męki, Jezus mówi, że trzeba być gotowym na wszystko, czyli na najgorsze i lepiej postarać się o trzos (Łk 22,36). Trzos kojarzony jest także z Judaszem, który trzymał w nim wspólną kasę (J 12,6).

Torba na dokumenty i pieniądze do noszenia na pasie – współczesna wersja trzosu.

W czasach biblijnych, kiedy szaty nie posiadały jeszcze kieszeni, trzos był niezastąpionym narzędziem do przechowywania i przenoszenia gotówki. Panie, które wówczas nie miały jeszcze torebek, radziły sobie w jeszcze inny sposób, mianowicie przechowując środki pieniężne w specjalnych mankietach czy zawijkach nakrycia głowy. Ale to już temat na inną opowieść.